Forum  Strona Główna
Świat Nastolatków
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Ścieżka Przeznaczenia

 
Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna » Opowiadania, wiersze, teksty piosenek itp Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Ścieżka Przeznaczenia
Autor Wiadomość
Amiko15
Administrator



Dołączył: 27 Lip 2011
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia ; p

Post Ścieżka Przeznaczenia
Zaczęłam pisać opowiadanie i chciałabym się nim pochwalić oraz poddać je waszej ocenie:) Miłego czytania;)(krytyka mile widziana)XD

Prolog

Moje życie nigdy nie było usłane różami. Zawsze miałam wiele problemów, ale nawet w najgorszych koszmarach nie spotkało mnie coś tak strasznego. Stałam sparaliżowana strachem i patrzyłam jak kilka zakapturzonych postaci zbliża się do mojego ukochanego. Tylko jak to jest możliwe, że chcą zrobić krzywdę aniołowi? Chłopak ostatkiem sił próbował się bronić, lecz ze złamanym skrzydłem nie dawał rady. Nie mogłam na to wszystko patrzeć. Płakałam, ale nie wiedziałam co robić i nagle coś we mnie pękło. Rzuciłam się biegiem w stronę dziwnych postaci, po drodze podnosząc z ziemi długi, wąski miecz. Parzył mi rękę. Zaciskając zęby, zaczęłam wymachiwać nim na wszystkie strony, mając nadzieję, że powstrzymam wroga. W pewnym momencie poczułam ostry, przeszywający mój mózg ból. Spojrzałam w dół, zobaczyłam wbite ostrze i rosnącą plamę krwi. Przeciwnik wyszarpną miecz, a ja osłabiona osunęłam się na ziemię. Mój ukochany krzyczał rozpaczliwie moje imię i żebym uciekała, ale brakło mi sił. Ostatnie co zobaczyłam to ostrze miecza sunące w prost na mnie, a następnie pojawiła się ciemność.

Lato. Już od tygodnia mieliśmy w Kalifornii wakacje. Wtedy myślałam że znów spędzę je tak samo jak zawsze. Jakże się myliłam.

rozdział 1

-Emily! Wstawaj! Śniadanie gotowe.
- Już wstaję! - Tak naprawdę już od dłuższego czasu nie spałam. Wiem nawet kiedy mój tata pojechał do pracy. Podniosłam się leniwie z łóżka, przeciągnęłam jak kot i poszłam otworzyć okno. Wystawiłam głowę i odetchnęłam świeżym powietrzem. Fajnie jest mieszkać na przedmieściach. Pogoda była cudowna. Było ponad dwadzieścia pięć stopni ciepła w cieniu , przy braku wiatru. Na czystym niebie świeciło słońce. Ten widok poprawił mi humor. Z uśmiechem podeszłam do regału na którym stała mała, czarna wieża. podkręcając trochę głośność, włączyłam moją składankę ulubionych piosenek. Odwróciłam się i rozejrzałam po pokoju. Samo pomieszczenie było niewielkie. Po mojej lewej stronie, znajdowały się drewniane drzwi prowadzące na korytarz. Po ich jednej stronie stała duża szafa na ubrania, natomiast po drugiej wisiało potężne lustro, oprawione w śliczną pozłacaną ramę. Za mną stało biurko i regał zastawiony książkami, figurkami i pudełkami na biżuterię. Naprzeciwko były drzwi do małej łazienki. Równolegle do drzwi pokoju stało drewniane, duże łóżko, obok stał nocny stolik. W ścianie znajdowało się wielkie okno oraz wejście na balkon. Ściany były pomalowane na kolor brzoskwiniowy. Na środku jasnej, drewnianej podłogi, leżał puchowy, kremowy dywanik. W tanecznym krokiem podeszłam do szafy, wyjęłam ciuchy i poszłam do łazienki wziąć prysznic. To pomieszczenie też było przyjemnie urządzone. Podłoga i ściany były pokryte niebieskimi kafelkami. Na podłodze leżał jasnożółty, gumowy dywanik. Na przeciwko wejścia stała mała umywalka, a nad nią wisiało niewielkie lustro. Po lewej stronie wisiały półki zastawione kosmetykami i innymi rzeczami, a po prawej stała kabina prysznicowa. Zdjęłam piżamę i wrzucając ją do kosza, które stało obok drzwi, podeszłam do lustra. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Orzechowo-brązowe włosy okalały smukłą bladą twarz. W szaro-zielonych oczach, oprawionych gęstymi, długimi rzęsami tańczyły iskierki wesołości. Bladoróżowe usta były wykrzywione w wesołym uśmiechu. Byłam osobą dość szczupłą i dość niską jak na te 16 lat. Z westchnieniem weszłam pod prysznic. Umyłam się dość szybko. Wychodząc z kabiny, sięgnęłam po ręcznik. Starannie wytarłam całe ciało. Ubrałam się i wyszłam z łazienki. W zamyśleniu zaczęłam ścielić łóżko. Zastanawiałam się co będę dzisiaj robić, gdy nagle z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
- Emily, śniadanie ci stygnie. - Stała w drzwiach i podpierała się na bokach. Była niby surowa, a w oczach tańczyły jej iskierki wesołości.
- Już schodzę mamo. - Uśmiechnęłam się wesoło. Mama odwzajemniła go.
- Dobrze. - Już wychodziła jak nagle się odwróciła.
- A zapomniałabym. Zoey dzwoniła.
- CO?! kiedy? - Stałam jak wryta. Zoey była moją jedyna przyjaciółką. Wysoka, szczupła blondynka o niebieskich oczach i niesamowitym poczuciu humoru. Trzymałyśmy się razem od 4 klasy podstawówki.
- Jakieś dwadzieścia minut temu. Mówiła że chce się z tobą spotkać. Przyjdzie po ciebie o jedenastej trzydzieści. - Odwróciłam się i spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę dziesiątą pięćdziesiąt. Miałam raptem czterdzieści minut na to żeby zjeść śniadanie i przygotować się do wyjścia.
- Czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej? - Uśmiechnęła się do mnie z politowaniem.
- Jak się pośpieszysz to zdążysz ze wszystkim. - Wyszła z pokoju. zamykając za sobą drzwi. Podeszłam do wieży, wyłączyłam ją i puściłam się biegiem na dół do kuchni. Na schodach się prawie przewróciłam. Po chwili siedziałam już przy stole i jadłam mojego omleta posmarowanego truskawkowym dżemem. Na przeciwko mnie siedziała moja mama i popijała kawę. Dopiero teraz się jej przyjrzałam. Czarne włosy miała spięte spinka na czubku głowy. W oczach było widać rozbawienie. Była ubrana w bluzkę z krótkim rękawkiem i powiewną lekką spódnice.
- Stało się coś? - patrzyła się na mnie pytająco. Szybko przeniosłam wzrok na swój talerz.
- Nie nic. dziękuje za smaczne śniadanie. - Uśmiechnęłam się promiennie i wróciłam do pałaszowania omleta. Po skończeniu posiłku poszłam pozmywać, a potem pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się do szafy przeszukując ją. Co ja miałam ubrać? Grzebałam i grzebałam w niej, aż w końcu zdecydowałam się na krótkie, dżinsowe spodenki , biały top z podobizną Kiby z Wolf's Rain i białe zakolanówki. Włosy związałam w dwa kitki. Poszłam do łazienki i zrobiłam se leciutki makijaż. Zabrałam torebkę i wyszłam z pokoju. Na schodach usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Zoey pomyślałam po czym zbiegłam z reszty schodów i otworzyłam drzwi. Jak ujrzałam moją przyjaciółkę, to normalnie szczęka mi opadła. Była ubrana na czarno. Top odkrywający jej kawałek brzuszka, krótka plisowana mini, i wysokie buty. Włosy miała rozpuszczone. Na twarzy malował się wielki uśmiech.
-Cześć moja kochana Emy- Uściskała mnie na powitanie.
-Cześć Zo- Odwzajemniłam uścisk.
- Wyglądasz bardzo...
-Seksownie? tak, wiem. Ty też wyglądasz ślicznie. Zwłaszcza z tą bluzką z Kibą.-Puściła mi oko. Była jedną z niewielu osób które popierało moją miłość do anime i mangi. Raz na urodziny kupiła mi nawet całą serię Vampire Knight.- to co idziemy? - Zapytała z nagłą radością w głosie.
- A gdzie idziemy? - Zastanawiałam się co ta znowu wymyśliła dla nas.
- Eh ziemia do Emy, idziemy na zakupy, a potem na plażę. - powiedziała, przewracając oczami. Roześmiałam się na widok tej miny. Zo nie wytrzymała i też zachichotała.
- A no tak. Czekaj ubiorę buty i możemy iść. - Gdy zakładałam buty, podeszła do nas moja mama.
- Dzień dobry pani Rebriht- Przywitała się grzecznie blondyna.
- Witaj Zoey. Miło cie widzieć. Jak się udał wyjazd? -Mama uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny. Zo również się uśmiechnęła.
- Mnie również. Wyjazd oczywiście się udał, tak jak zawsze. - Dziewczyna zawsze była grzeczna i milutka przy mojej mamie. Gorzej jeśli nie było nikogo dorosłego w pobliżu, a byli jacyś fajni chłopcy.
-Rozumiem. Emy gdzie idziecie?- Zwróciła się do mnie z uśmiechem na twarzy.
-Idziemy na zakupy, a potem na plaże.- Powiedziałam szczerząc się od ucha do ucha.
-Aha, dobrze, ale nie wracaj zbyt późno dobrze kochanie?-
-spokojnie mamo będę góra o dziewiętnastej w domu-
-W porządku. - Podeszła bliżej i przytuliła mnie mocno na pożegnanie.
- Papa mamo. - wyplatałam się z jej objęć, uśmiechnęłam się promienni po czym wyszłam z domu.
-Papa Emily. do widzenia Zoey- Ah ta moja mama
- Do widzenia proszę pani - Odwróciłyśmy się i poszłyśmy w stronę centrum miasta. Teraz gdy byłyśmy z dala od mojej mamy, mogłyśmy się już rozluźnić i byś sobą.
-Rany, jak ja za tobą tęskniłam- pożaliła się Zo.
-Mnie też cię brakowało, ale powiedz, poderwałaś jakiegoś fajnego faceta w tej Francji?- Zaraz po zakończeniu szkoły blondyna wyjechała z rodzicami do Francji na tydzień. Dla mnie ten tydzień był straszny.
- niestety, żaden nie był na tyle seksowy czy ładny żebym marnowała czas-
- No tak. Zapomniałam że moja kochana Zoey ma bardzo wysokie wymagania- Przewróciłam oczami a ona wyszczerzyła się w uśmiechu. Cieszyłam się ze już wróciła. Z nią było zawsze kupę śmiechu i zabawy.
- Dobra... to który sklep zaliczamy jako pierwszy?-Chciałam zmienić temat.
- Może najpierw ten?- Wskazała mi wielki oszklony budynek. Na szybach wystaw widniały plakaty z informacjami o wyprzedażach.
- Ok - Szybkim krokiem skierowałyśmy się w stronę sklepu. W środku pachniało kwiatami i materiałami z których były robione ciuchy. Wszędzie wisiały ubrania na wieszakach. Popatrzyłyśmy się na siebie z wielkimi uśmiechami i rzuciłyśmy się w wir zakupów. Obie nabrałyśmy masę ciuchów i spotkałyśmy się przy przymierzalni. Zoey była pierwszą która zaczęła przymierzać fatałaszki. Cwaniara była na tyle sprytna ze wzięła ze sobą swój nowiutki, różowy aparacik.
-Porobimy sobie zdjęcia, a potem zdecydujemy co kupimy dobra?- Widać było że strasznie chce to zrobić. Kiwnęłam tylko głową na znak że się zgadzam. Zo aż podskoczyła z radości. Wzięła swoją stertkę i weszła do przymierzalni. Podczas gdy ona się przebierała, ja rozkminiałam jej aparat. Nawet nie zauważyłam, że blondyna już wyszła.
- Ehm. - Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam przepraszająco.
- Wybacz. - Z lekkim uśmiechem wstałam z krzesełka i zrobiłam dziewczynie zdjęcie. Ta sesja zdjęciowa trwała ponad godzinę. Gdy już skończyłyśmy, wybrałyśmy to w czym wyglądałyśmy co najmniej słodko albo fajnie i poszłyśmy do kasy. Dziewczyna trajkotała o wszystkim co przyszło jej do głowy. Słuchałam jej z uśmiechem na twarzy od czasu do czasu jej potakując. Jak cholera mi brakowało tej stukniętej wariatki. Następny sklep który odwiedziłyśmy był zapełniony różnej maści strojami kąpielowymi. Tam spędziłyśmy trochę mniej czasu. Zoey kupiła sobie czarne bikini w czerwone kwiatki, natomiast ja się skusiłam na strój taki jakie noszą surferki. Strój był niebieski a na spodenkach był piękny wzór z gwiazdek. Przez prawie pół dnia latałyśmy po sklepach w centrum miasta śmiejąc się i rozmawiając. W końcu obładowane siatkami poszłyśmy na plażę. Rozłożyłyśmy koc w dość ustronnym miejscu, ustawiłyśmy na nim torby, rozebrałyśmy się i poszłyśmy pływać. Jak tylko znalazłam się z blondyną w wodzie, ta zaczęła chlapać na mnie woda. Nie zostałam jej dłużna. Ze śmiechem zaczęłyśmy się wygłupiać jak małe dzieci. Miałam nadzieję ze spędzę te wakacje właśnie tak, w towarzystwie przyjaciółki, śmiejąc się i wygłupiając. Gadałyśmy siedząc w wodzie gdy w pewnym momencie dostałam piłką plażowa w głowę.
- O rany wybacz - Odwróciłyśmy się jednocześnie i zobaczyłyśmy dwóch chłopaków idących w naszą stronę. Obaj byli nie ziemsko przystojni. Jeden wysoki, miał blond włosy i złote oczy. Ciało miał zabójczo, pięknie zbudowane. Drugi trochę niższy, miał czarne włosy i zielone oczy. Miał mniej umięśnione ciało od blondyna, ale też był niczego sobie. Ja jednak całą uwagę skupiłam na wyższym chłopaku. Było w nim coś takiego, coś co powodowało że wokół jego osoby panowała dziwnie tajemnicza aura. Zoey dyskretnie szturchnęła mnie w bok.
-Nic nie nie stało - Wydukałam, podając niższemu piłkę. Uśmiechną się promiennie i słyszałam jak blondyna wciąga głośno powietrze do płuc. Byłam pewna, że on jest w stu procentach w jej stylu.
-To dobrze. aj zapomniałem się przedstawić. Jestem Cam, a to - Pokazał na blondyna- Sebastian. miło nam- Uśmiechnął się lekko do mnie po czym wyszczerzył się do Zo. Ta odwzajemniła jego uśmiech i puściła mu zalotnie oczko.
-Cześć -Sebastian uśmiechną się do nas po czym spojrzał na mnie. Mierzył mnie wzrokiem, a ja czułam się coraz bardziej zawstydzona. Panującą ciszę przerwała Zo.
- Nam również. Jestem Zoey. A to jest Emily - Wskazała ręką na mnie. Uśmiechnęłam się i powiedziałam cicho cześć.
-Ej macie ochotę na mecz wodnej siatkówki?- Cam patrzył się na Zoey jak zahipnotyzowany.
-Jasne ze tak. Prawda? Emy? - Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem.
-Może być fajnie - Dziewczyna cieszyła się jak małe dziecko. Ustawiliśmy się i zaczęliśmy grać. Razem z blondyną śmiałyśmy się jak głupie. Chłopcy też byli weseli. Wiele razy było tak, że Zoey "niby" przypadkiem wpadała na Cama. Podczas gry zauważyłam, że słońce zaczęło już powoli zachodzić.
- Zo musimy już iść. Obiecałyśmy mojej mamie ze będę przed dziewiętnastą w domu. - Dziewczyna spojrzała na mnie i pokiwała głową.
- Masz rację. - Odwróciła się do chłopaków- Musimy już iść.-
- Możemy was odprowadzić. Oczywiście jeśli chcecie - Uśmiechnął się figlarnie czarnowłosy. Razem z blondyną wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia.
- Zgoda - Wyszłyśmy z wody i zaczęłyśmy ubierać. Założyłam tylko spodenki. Ja już byłam gotowa, jak Zo nadal była w rosole.
- Niezłe ciacha z nich, co nie? - Szepnęła mi do ucha.
- No. nieźli są - Zamyśliłam się nad jej słowami. co prawda Cam był uroczy i w ogóle ale Sebastian był wyręcz boski. Był przystojny, seksowny i taki jakiś tajemniczy. O rany on był jak książę z bajki. Moje myślenie przerwał Cam.
- Gotowe?
- Ja tak -Powiedziałam wieszając sobie torebkę na ramieniu i podnosząc torby z rzeczami.
- Ja też -Rzuciła Zo uśmiechając się wesoło. Wszyscy ruszyliśmy w stronę mojego domu. Zoey i Cam szli z przodu pochłonięci rozmową. Z tyłu szłam ramie w ramię z Sebastianem. Po chwili chłopak przerwał panującą między nami ciszę.
- Ty i ta dziewczyna jesteście przyjaciółkami? - wskazał brodą na Zo.
-Tak - Popatrzyłam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się z lekkim rozbawieniem.
- Powiedz mi jedno. . . jak ty z nią wytrzymujesz?- Zdziwiona tonem jego głosu, podniosłam na niego wzrok. Próbował się nie roześmiać, jak przyglądał się dziewczynie flirtującej z jego kumplem. Mimowolnie cicho zachichotałam.
- Czasami sama się zastanawiam. - Starałam się opanować śmiech.- Ale wiesz, jak chce, to Zo potrafi być naprawdę mądrą i fajną osobą. gorzej jeśli w okolicy pojawia się jakiś słodki przystojniak. Wtedy dziewczyna traci resztkę rozsądku - Chłopak nie wytrzymał i parsknął głośnym śmiechem. Parka przed nami odwróciła się i patrzyła na nas z niemym pytaniem.
- Spokojnie. Flirtujcie sobie dalej - Powiedział z rozbawieniem, a ja omal znów nie zaczęłam się śmiać. Zo spaliła buraka, a Cam wyglądał na zakłopotanego.
- Nie uważasz, że to było takie trochę... chamskie?- Powiedziałam zerkając na blondyna z ukosa.
- Serio? ja tak nie uważam - Udawał niewiniątko. Westchnęłam.
- Dobra niech ci będzie- Dałam za wygraną. Zaczęliśmy się wesoło śmiać.
- Emi. Już jesteśmy na miejscu. - podniosłam wzrok i stwierdziłam że dziewczyna ma rację. Za nią widać było mój dom. Posmutniałam trochę. Miałam nadzieję ze będziemy mogli z Sebastianem sobie jeszcze pogadać. Westchnęłam zrezygnowana.
- No nic. To ja już będę szła. - podeszłam do blondyny i objęłam ją mocno.
- Pa Zoey.
- Papa Emy. Spotkamy się jutro?- Zapytała odklejając się ode mnie. Uśmiechała się promiennie.
- Jasne, jeśli mama się zgodzi to pewnie, że tak.- Uśmiechnęłam się do Zo moim firmowym wesołym uśmiechem.
- to super. dobra na razie Emy i dobranoc.-
- Papa.
- Narka. - Cała trójka pożegnała mnie jednocześnie.
- Papa. - Uśmiechnęłam się do każdego po kolei. Zatrzymałam się na chwilę na Sebastianie. W kącikach jego ust czaił się słodki uśmieszek, a w oczach tańczyły iskierki wesołości. Odwróciłam się i poszłam do domu. Otworzyłam drzwi i od razu udałam się do pokoju, po drodze mówiąc że wróciłam.
Postawiłam torby na podłodze przy biurku i podeszłam do okna. widziałam jak blondyna z chłopakami się oddala. Była pochłonięta rozmową z Camem. Sebastian szedł trochę z tyłu, trzymając ręce w kieszeniach spodni. Wyczuwając moje spojrzenie przystanął i odwrócił się w stronę mojego domu. Nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak uśmiechnął się promiennie i pomachał mi. Jego uśmiech zaparł mi dech w piersiach. Odmachałam mu z uśmiechem i usiadłam na łóżku. Do pokoju weszła moja mama. Spojrzała na torby, a potem na mnie i uśmiechnęła się.
- Co... wykończona zakupami?
- I to jeszcze jak - Położyłam się na łóżku zamykając oczy.
- Właśnie widać. Chciałam ci powiedzieć ze obiad jest gotowy.-Spojrzałam na mamę. uśmiechała się ze współczuciem. wiedziała jaka blondyna jest gdy wypuści się ją na zakupy.
- Wybacz mamo ale nie jestem głodna. Zjadłyśmy na mieście z Zoey.- Uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Aha. Jesteś pewna ze nic nie zjesz?
-Tak. Przepraszam.
-Nic się nie stało kochanie.
-Dzięki za wyrozumiałość. Wiesz co? ja się już położę.
-Dobrze. dobranoc kochanie - wyszła z mojego pokoju zostawiając mnie samą. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Leżałam na plecach i patrzyłam w sufit. Nie wiem dlaczego, zaczęłam myśleć o Sebastianie. Był na prawdę uroczy. Rozmarzona nie wiedząc kiedy zasnęłam. Śniłam o blondynie.

Rozdział 2

- Gdzie ja jestem? Co to za miejsce? - Biegnę leśną ścieżką. Widzę kogoś. Podbiegam bliżej. Zaraz. Czemu ta osoba wydaje się być znajoma? Podchodzę trochę bliżej. Chłopak przede mną odwraca się. Twarz jest skryta w cieniu. Z pleców wystają potężne, anielskie skrzydła. Oszołomiona stoję w miejscu. Postać zbliża się do mnie. Czując chłód na ramieniu, odwracam się. Za mną w ciemnościach majaczy kolejna postać. Czerwone oczy lśnią w mroku.

- Aaa! - Otworzyłam szeroko oczy. Leżałam na podłodze, zawinięta w kołdrę. Oddychałam ciężko.
- to był tylko głupi sen. - Z pewnymi trudnościami wstałam z podłogi.
- Ehh - Rozmasowałam sobie obolałe biodro. Zabrałam z krzesła ubrania i poszłam pod prysznic. Od razu się rozluźniłam gdy na moje ciało spadła ciepła woda. Myłam się zastanawiając się co ten sen mógł oznaczać. Pierwszy raz śniło mi się coś równie dziwnego i niezrozumiałego. Mimowolnie zadrżałam na wspomnienie tych czerwonych oczu. Wyszłam z kabiny, wytarłam dokładnie ciało i poszłam do kuchni. Nikogo nie było. Na stole znalazłam małą karteczkę.

Kochanie musiałam pojechać do Dallas załatwić kilka spraw.
Na obiad zrób coś na co będziesz mieć ochotę. Będę wieczorem.
Całuski
Mama

Odłożyłam karteczkę z powrotem na stół i podeszłam do lodówki. Wyjęłam mleko i sok. Do miski wsypałam moje ulubione płatki śniadaniowe i zalałam je mlekiem. Do szklanki wlałam sok. Z takim zestawem udałam się do pokoju. Usiadłam przy biurku, włączyłam komputer i zaczęłam jeść śniadanie. Sięgnęłam po telefon, żeby sprawdzić, czy mam jakieś wiadomości. Tak jak myślałam. Dostałam smsa od Zoey.
- Ciekawe czego ta znowu chce - Otworzyłam wiadomość i zaczęłam czytać.

Emi! Przepraszam cię, ale dzisiaj nie będę mogła się spotkać. Razem z mamą musiałam pojechać do Atlanty. Wiesz o tym, że moja mama bierze udział w różnych akcjach charytatywnych? Prosiła mnie żebym z nią pojechała i pomogła przy kolejnej imprezie. Na prawdę przepraszam. Obiecuję że ci to wynagrodzę.

Zoey

- Skąd ja wiedziałam, że tak będzie - Wysłałam jej od[powiedź i wróciłam do jedzenia płatków. ciekawe co ja będę dzisiaj robić. Spotkanie z blondyna było jedynym planem na dzisiejszy dzień. Gdy zjadłam śniadanie, poszłam do kuchni umyć naczynia. Umyłam wszystko i wróciłam do pokoju. Sprawdziłam pocztę i forum. Na stronie było kilka nowych postów. Przeczytałam wszystko dokładnie i odpowiedziałam w niektórych. Potem podeszłam do szafy, wybrać kies ciuchy. Sporo czasu minęło zanim się wreszcie zdecydowałam. Postanowiłam ubrać biały top z lekkim dekoltem, czarną spódniczkę mini i tak samo czarne zakolanówki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyłączyłam komputer, wzięłam torebkę z łóżka i wyszłam z pokoju. Wpadłam jeszcze na chwile do kuchni zabrać kilka wafelków. Nie wiadomo kiedy mogą się przydać. Zamknęłam mieszkanie, odwróciłam się i rozejrzałam po okolicy. Słońce miło przygrzewało. W oknach pobliskich domków jednorodzinnych, odbijały się jego promienie. Ruszyłam spokojnym krokiem w stronę parku. Jedząc wafelka, przypomniałam sobie zdarzenia z poprzedniego dnia. Zakupy z Zoey, zabawa w centrach handlowych, wygłupy na plaży, spotkanie chłopaków, powrót do domu. Zatrzymałam się przy wspomnieniach Sebastiana, jak machał mi na pożegnanie i jeszcze ten uśmiech. Na samą myśl kręciło mi się w głowie. Czemu on zrobił na mnie takie wrażenie? Dobra może i był ładny i w ogóle. Może i wokół niego panowała jakaś dziwnie tajemnicza aura, ale dlaczego miałam wrażenie że go skądś znam? Tak rozmyślając doszłam do parku i jak na zawołanie ujrzałam na pobliskiej ławce siedzącego, SEBASTIANA. Wyglądał jakby coś robił. Podeszłam nieco bliżej i kapnęłam się ze chłopak rysował. Zaczęłam podchodzić jeszcze bliżej, czując się jakby mnie coś przyciągało do jego osoby. Umiał mnie usłyszeć, bo podniósł wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Na jego twarzy zagościł piękny uśmiech.
- Cześć Emily, dosiądziesz się? - Poklepał miejsce obok siebie. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Cześć. Chętnie - Usiadłam i spojrzałam na kartkę, którą chłopak trzymał w rekach. Dobrze myślałam, że rysował, ale ludzie, nigdy bym nie powiedziała, że będzie on tak bosko rysował! Rysunek przedstawiał brzeg morza podczas zachodu słońca. Byłam tym oczarowana.
- Podoba ci się? - Spojrzałam na blondyna. Na jego twarzy malowało się rozbawienie.
- tak i to bardzo - Wyszczerzyłam się w uśmiechu. - Masz talent. Aż ci go zazdroszczę - Przeniosłam wzrok z powrotem na kartkę.
- Nie ma czego zazdrościć. Jestem pewny, że też umiesz ślicznie rysować - Nie odrywając wzroku od kartki, uśmiechnęłam się smutno.
- Niestety, ale umiem rysować tylko postacie z anime i raz udało mi się narysować róże. to wszystko. - Nie chciałam patrzeć na Sebastiana, ponieważ nie chciałam żeby zobaczył w moich oczach smutku. Prawda jest taka, że nigdy nie byłam dobra w rysowaniu. Czasami uda mi się coś narysować. zaznaczam czasami. Chłopak chyba wyczuł, że straciłam humor, bo zmienił temat.
- O ile pamiętam, miałaś się dzisiaj spotkać z Zoey prawda? - Powiedział, chowając rysunek do torby.
- Tak miałam, ale wypadło jej coś ważnego i nie mogła przyjść. - Podniosłam wzrok na blondyna. Wyglądał na zadowolonego moją odpowiedzią.
- Czyli masz czas prawda? - Zapytał z dziwnym błyskiem w oku.
- Hmm ... w sumie to tak, a co? - Uśmiech na jego twarzy się powiększył.
- A czy chciałabyś go spędzić w moim towarzystwie? - Zrobiłam wielkie oczy. On się jeszcze o to pyta?! Jasne że chciałam.
- Chętnie. - Uśmiechnęłam się wesoło. Podnieśliśmy się z ławki i spokojnym krokiem udaliśmy się w głąb parku. Spacerowaliśmy kamienistymi ścieżkami po rezerwacie pochłonięci rozmową. Dowiedziałam się, że Sebastian przez 7 lat swojego życia mieszkał w Japonii. miał młodszego brata który zginął trzy lata temu w wypadku samochodowym. Dowiedziałam się także, że chłopak lubi czytać książki takie jak ja, słucha różnorodnej muzyki, pisze wiersze i rysuje. Byłam jego opowieściami zauroczona. Blondyn był niesamowity z wyglądu jak i charakteru.
Był osobą miła, uprzejmą, z poczuciem humoru, ale i wieloma zmartwieniami i tak samo jak ja, nie miał różowo w życiu. Spędziliśmy w swoim towarzystwie praktycznie cały dzień. Właśnie podążaliśmy przez las w stronę plaży gdy to się stało. Spacerowaliśmy przez las rozmawiając gdy nagle wyczułam czyjąś obecność, ale to nie było zwykłe. to uczucie , ze ktoś jest za nami sprawiało, że moim ciałem wstrząs potężny dreszcz. Blondyn spojrzał na mnie zaniepokojony.
- co jest? - Spytał ściszonym głosem. Był spięty i zdenerwowany.
- Mam wrażenie, że ktoś jest za nami. - Mój głos drżał. Sebastian rozejrzał się po okolicy. Gdy spojrzał w stronę z której szliśmy, na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Przeniósł wzrok na mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, lecz w oczach było widać strach. Chwycił mnie za nadgarstek i pociągną za sobą. Biegliśmy wzdłuż alejki. Zaczynałam się coraz bardziej niepokoić.
- Co się dzieje? Sebastian, co jest? - Rozpaczliwie próbowałam się czegoś dowiedzieć.
- musimy się stąd wynosić i to szybko. - Jego głos drżał.
- Czemu? Kto tam jest?- Zaczynało mi brakować sił na dalszy bieg. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Potknęłam się i po mimo, że chłopak mnie trzymał za rękę, upadłam na ziemie. Próbowałam wstać, lecz nie miałam siły. Usłyszałam jakiś szelest krzakach. Podniosłam wzrok i zamarłam. Niedaleko mnie, wśród gałęzi stała jakaś postać. Była ukryta w cieniu. Przeraziło mnie jednak nie sama postać, ale te oczy. Szkarłatne jak krew. Oczy wpatrzone we mnie, malowała się w nich chęć mordu. Sparaliżowana strachem patrzyłam na to coś nie wiedząc czy śnię czy nie. Tak samo jak we śnie, postać zaczęła się powoli zbliżać. Zauważyłam że trzyma coś ostrego. Sebastian w jednej chwili podniósł mnie z ziemi i zaczął s powrotem biec, ze mną na rekach. Byłam tak strasznie przestraszona, ze nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Instynktownie wtuliłam się w chłopaka.
-Czemu płaczesz? - Patrzył na mnie z zatroskana miną. Dopiero wtedy kapnęłam się, że lecą mi łzy. Zawsze tak był gdy się czegoś przeraziłam. Nigdy nie umiałam panować nad emocjami. Szybko je otarłam wierzchem dłoni. Staliśmy niedaleko planetarium. Poprawka. Sebastian stał, a mnie trzymał na rekach. Zrozumiawszy sytuację, zarumieniłam się i z zakłopotaniem spuściłam wzrok. Chłopak szybko się zreflektował. Postawił mnie na chodniku, nadal podtrzymując jedna ręką. oparłam się o niego, nie pewna czy dam rade ustać. Podniosłam wzrok.
- co to było? - mój głos mimowolnie zadrżał, na wspomnienie czerwonych oczu.
- nie wiem, ale było to coś dziwnego. - Kłamał. widziałam to w jego oczach. szybko odwrócił wzrok.
- Raczej przerażające.
- może odprowadzić się do domu? - Wyraz twarzy się zmienił z tajemniczego na zatroskany. Do mojego mieszkania było nie więcej jak dwadzieścia minut drogi pieszo. kiwnęłam tylko głową. Jakoś nie wierzyłam w swój głos. Nadal się bałam po tym co zobaczyłam w lesie i na pewno nie chciałam teraz być sama. Cała drogę do mojego domu milczeliśmy. Gdy dotarliśmy na miejsce, odwróciłam się bo blondyna.
- dzięki za dzisiaj i za to że mnie odprowadziłeś. - Zmusiłam się do łagodnego uśmiechu. Odwzajemnił go.
- Nie ma za co. w sumie to ja powinienem był ci podziękować.
- Za co?
- A za to, że się zgodziłaś spędzić ze mną czas. - Uśmiechnął się po czym podszedł bliżej i przytulił mnie. Zdziwiona wtuliłam się w blondyna. W tym momencie zrobił coś czego bym się nigdy nie spodziewała. Położył mi dłonie na policzkach i powoli zaczął się zbliżać. Zrozumiałam co chciał zrobić gdy było już za późno. Chłopak pocałował mnie . Najpierw musnął jedynie moje wargi, by potem wpić się w nie lekko, lecz namiętnie. Jego usta były miękkie i ciepłe. Zamknęłam oczy i zaczęłam oddawać pocałunek. Blondyn objął mnie w pasie i przysuną bliżej siebie. Objęłam go za szyję. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Rozwarł lekko wargi i zaczął wodzić językiem po moich. kierowana jakimś impulsem rozwarłam usta i nasze języki się spotkały. Zaczęły poruszać się w rytm nie znanej mi melodii. W pewnej chwili Sebastian odsunął się ode mnie. oddychaliśmy ciężko. Zauważyłam że się zarumienił. Mówiąc cześć, oddalił się pospiesznie. Patrzyłam jak odchodzi. Byłam oszołomiona tym co się przed chwilą wydarzyło. Podniosłam dłoń i opuszkiem palca przesunęłam po wargach. Otrząsnęłam się i weszłam do domu. Od razu udałam się do swojego pokoju. Mamy jeszcze nie było. Spojrzałam na zegarek, stojący na nocnej szafce. Była dwudziesta trzydzieści. Opadłam bezwładnie na łóżko. Byłam wykończona tymi wszystkimi wydarzeniami. Ten dzień byłby moim ulubionym wspomnieniem, gdyby nie to co się stało w lesie. Przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Myślałam o Sebastianie.Znowu. Byłam tak pochłonięta rozmyślaniem, że nie usłyszałam samochodu mamy, ani tego że weszła do mojego pokoju. otworzyłam y i krzyknęłam. patrzyłam przerażona na mamę. znowu poleciały mi łzy. szybko je wytarłam.
- kochanie w porządku? - Mama usiadła obok mnie i przytuliła do siebie. Wyglądał na zmartwiona moją reakcją.
- Tak, ale mnie przestraszyłaś. - Nadal lekko drżałam.
- Wybacz. - Uściskała mnie i ucałowała w czoło.
- w porządku. I jak? Załatwiłaś te ważne sprawy? - Uśmiechnęłam się blado, wyplątując się z jej objęć.
- Tak. Wszystko pozałatwiałam. - Uśmiechnęła się, a za chwilę ziewnęła zmęczona.
- może się połóż co mamo? Wyglądasz na zmęczoną.
- I tak się czuję. Masz rację. sen dobrze mi zrobi. - Podniosła się z łóżka i podeszła do drzwi.
- Dobranoc kochanie.
- Dobranoc mamo. - Wyszła z mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Klapnęłam z powrotem na posłanie. Miałam tylko nadzieje, ze tej nocy nie będę miała koszmarów. Już chciałam iść spać, gdy usłyszałam jakiś odgłos dobiegający od strony balkonu. Zaniepokojona podniosłam się z łóżka i ostrożnie podeszłam do szklanych drzwi. Otworzyłam je i weszłam na balkon. Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół. Na dole stał Sebastian. Był ubrany w luźne, kremowe spodnie i biała koszule zapiętą do połowy. Włosy miał potargane, jakby przed chwila biegł. Na policzkach miał urocze rumieńce. uśmiechał się.
- co ty tu robisz?- Patrzyłam zaskoczona na chłopaka. Od razu przypomniałam sobie nasz pocałunek. Momentalnie spaliłam buraka. Cieszyłam się że jest ciemno i tego nie widać.
- Chciałem cię zobaczyć przed snem. - Zaskoczył mnie jeszcze bardziej tym wyznaniem. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu.
- dobranoc Emily i słodkich snów - Wysłał mi całusa, po czym puścił mi oczko z figlarnym uśmiechem.
- dobranoc i wzajemnie. - powiedziałam niemal szeptem, ale chłopak chyba usłyszał do uśmiech zmienił się na szczęśliwy. Tez się uśmiechnęłam. wróciłam do pokoju i położyłam się, przykrywając kołdrą. byłam zdziwiona i szczęśliwa zarazem, wizytą blondyna. Z uśmiechem na twarzy zamknęłam oczy i pozwoliłam by świat snów zabrał mnie do siebie. Przez całą noc śniłam o jednym. O Sebastianie.

Rozdział 3

- Ale nudno - Leżałam na łóżku całkowicie ubrana. Miałam włączoną moją ulubioną składankę z piosenkami zespołu DBSK. Byłam znudzona jak mops. Mama znowu musiała gdzieś pojechać pozałatwiać jakieś sprawy. Zoey nadal była w Atlancie. Z Sebastianem nie miałam się jak spotkać, bo głupia zapomniałam poprosić go o numer telefonu. Jakby się tak zastanowić, to już od tygodnia go nie widziałam. Byłam tym faktem zmartwiona. Mimo, że nie znałam go zbyt długo, to na prawdę go polubiłam. Był miły, szczery, przystojny. A przez swoją tępotę nie mogłam się z nim spotkać. Popukałam się ręką w czoło.
- Ehh dość tych chorych myśli - Powiedziałam do siebie, wstając z łóżka. Przecież nie mogłam tak spędzić całego dnia. Musiałam coś wymyślić, czymś się zająć. Podeszłam do regału i zmieniłam na moją taneczną składankę. Włączyłam play i stanęłam na środku pokoju. Okazało się, że pierwszą piosenką jest "Juliette" zespołu SHINee. Uśmiechnęłam się do siebie po czym zamknęłam oczy.
http://www.youtube.com/watch?v=MzTQv1x1IsM&feature=related
Już pierwsze dźwięki porwały mnie do tańca. Poruszałam się idealnie w rytm muzyki. Tańcząc przestawałam zwracać uwagę na otoczenie. To było jedyne zajęcie które mnie tak absorbowało. Przy tej piosence było mi najłatwiej zapomnieć o wszystkim i oddać się przyjemności. Słuchając jej czułam jak odzyskuje energię, po mimo tańcu, nogi mi się nie męczyły. Potem była następna nutka i kolejna. Przetańczyłam jeszcze kilka piosenek. Przy jednej usłyszałam jakiś odgłos. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Znowu ten dźwięk. Spojrzałam w stronę balkonu. Odgłos dochodził stamtąd. Podeszłam niepewnie do szklanych drzwi. Otworzyłam je delikatnie, wyszłam na balkon i w tym momencie dostałam czymś w głowę.
- Auć - syknęłam masując czoło. Cały balkon był obrzucony małymi kamykami. Zdziwiona tym widokiem podeszłam do barierek i rozejrzałam po podwórku. Na dole stał Sebastian. Był ubrany w jasne krótkie spodnie, białą koszule zapiętą do połowy i tenisówki. Lekkie rumieńce na policzkach, włosy miał w totalnym nie ładzie. Wyglądał jakby dopiero biegł. Naj jego twarzy zagościł uśmiech, jak tylko na siebie spojrzeliśmy.
- Witaj Emily. Wyjdziesz?- Zatkało mnie. dosłownie zatkało.
- Hej. Dobra zaraz zejdę. - Uśmiech na jego twarzy się powiększył. Uśmiechnęłam się blado i weszłam z powrotem do pokoju. Zamknęłam drzwi od balkonu i dosłownie rzuciłam się do szafy. Nie mogłam wyjść w dresach, o nie. Grzebałam w szafie nie wiedząc co ubrać. W Końcu wybrałam krótkie, jeansowe spodenki i kremową bluzkę na ramiączkach. Włosy związałam w dwa kucyki. Zabrałam torebkę z krzesła komputerowego i zeszłam na dół. Zabrałam z koszyka, leżącego na kuchennym stole, dwa batoniki, wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i poszłam w to miejsce gdzie był blondyn. Idąc, zauważyłam jego osobę. Siedział bod brzozą. Podeszłam bliżej i zauważyłam że ma zamknięte oczy. usiadłam koło niego. Teraz miałam okazję się mu bardziej przyjrzeć. Gęste długie rzęsy okalające zamknięte oczy. wystające kości policzkowe, pełne, bladoróżowe wargi
były lekko rozchylone. Nagle otworzył oczy i nasze spojrzenia się spotkały. Z takieto bliska było w nich widać moje odbicie. Chłopak wykrzywił wargi w delikatnym i ciepłym zarazem uśmiechu. Zaparło mi dech w piersi. Wydawał się taki piękny a przy tym taki nierealny. Nagle poczułam nieodpartą chęć dotknięcia jego policzka. Zanurzenia palców w bujnej, blond czuprynie. Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Nagle chłopak zaczął się powoli przybliżać. Nasze twarze dzieliło już tylko kilka centymetrów. Byłam zapatrzona w jego miodowe oczy. Zdawałam sobie sprawę z tego w jakiej sytuacji się teraz znalazłam, ale nie miałam zamiaru protestować. Chłopak przybliżył się jeszcze bardziej. Przymknęłam oczy. Blondyn najpierw musnął moje wargi swoimi. Całował mnie delikatnie. Lecz to nie trwało długo. Już po chwili objął mnie w pasie i przyciągnął. Pocałunki stały się śmielsze i bardziej namiętne. Serce waliło mi o żebra. Jedna rękę położyłam mu na karku, a druga wplotłam w jego włosy. Oderwaliśmy się od siebie ciężko oddychając. Chłopak uśmiechnął się figlarnie. Po chwili zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Masz ochotę na spacer? - Sebastian wstał z trawy, otrzepał się, a następnie podał mi rękę i pomógł wstać.
- Zgoda - Z uśmiechami udaliśmy się w kierunku plaży.
- Chcesz?- Spytałam się podając mu wafelka.
- Chętnie. Dzięki - Batoniki szybko zniknęły. Zaczęliśmy rozmawiać i wszystkim i o niczym. W pewnej chwili blondyn złapał mnie za rękę i splótł nasze palce ze sobą. Popatrzyłam na nasze dłonie po czym podniosłam wzrok na chłopaka. Zarumienił się leciutko. Uśmiechnęłam się ciepło i przysunęłam bliżej mojego towarzysza. Dalszą drogę przeszliśmy w milczeniu. Spacerowaliśmy po brzegu plaży. Chłodna morska woda obmywała nam stopy. Co jakiś czas zerkałam na Sebastiana. Praktycznie za każdym razem przyłapywałam go na patrzeniu na mnie.
- Masz strój kąpielowy prawda? - Staliśmy nad klifem, w dość oddalonym miejscu na plaży. Popatrzyłam na chłopaka z niepokojem w oczach.
- Tak a co? - Chłopak uśmiechnął się tajemniczo. Jednym ruchem pozbył się koszuli i spodni. Stał teraz w samych kąpielówkach. Ten widok mi się nie powiem spodobał.
- Jeśli nie chcesz zmoczyć ciuchów to radzę ci je teraz zdjąć.
Zaraz ale co. . .? - nie zdążyłam dokończyć. Blondyn złapał mnie w pasie i wrzucił prosto do wody. Wynurzyłam się z niej i zaczęłam szukać wzrokiem chłopaka. W tym samym momencie czyjeś ręce złapały mnie w tali i podniosły do góry.
- Sebastian co ty robisz?- Zaczęłam się śmiać. Mój oprawca opuścił mnie z powrotem po czym obrócił twarzą w swoją stronę. Wyswobodziłam się z jego rąk, odpłynęłam kawałek i bez ostrzeżenia zaczęłam ochlapywać chłopaka woda. Nie pozostał mi dłużny.
- Ha ha Sebastian . . . prze. . .przestań - Nie mogłam złapać oddechu tak się śmiałam.
- Nie nie przestanę - Chłopak podpłynął do mnie i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w jego ciepły, mokry od wody tors. Po chwili wyszliśmy z wody i usiedliśmy na rozgrzanym piasku. Trzymając się za ręce zaczęliśmy znowu rozmawiać.
- Jak tam u twoich rodziców?- to nagłe pytanie zbiło mnie nie co z tropu.
- Cóż. . . mama pojechała załatwić jakieś ważne sprawy, a tata wypłynął kilka tygodni temu i jak dotąd się nie odzywał.
- Rozumiem. Twój tata jest żeglarzem?
- Tak. Często jak wraca do domu to przywozi mi różne rzeczy. - Nagle mój telefon zaczął wibrować w kieszeni. Wyciągnęłam i sprawdziłam kto dzwoni.
- Mama? ciekawe o co chodzi- Odebrałam- Cześć mamo co jest? co? - Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Oczy zaszły mi łzami. Chłopak patrzyła na mnie z niepokojem w oczach. Mama powiedziała dokładnie co się stało i się rozłączyła.
- Emily. co się stało? - W głosie blondyna słychać zmartwienie. - Hej nie płacz. Co jest?- Starł mi łzy wierzchem dłoni.
- mój. . . mój tata nie . . . nie żyje - Nie wytrzymałam i zaczęłam szlochać. Sebastian otoczył mnie ramieniem i przytulił. Głaskał mnie po włosach.
-Już, już nie płacz. powiedz dokładnie co się wydarzyło. - Odsunęłam się od chłopaka. Otarłam oczy i spojrzałam na morze.
- Na oceanie był sztorm. Statek którym płynął mój ojciec rozbił się o jakieś skały. Nikt nie przeżył.
- O Boże. . . Emily tak mi przykro. Chcesz wrócić do domu? -Spojrzałam na niebo. Słońce już zaczynało zachodzić. Przeniosłam wzrok na mojego towarzysza i pokiwałam tylko głową. Wstaliśmy i ruszyliśmy w odpowiednim kierunku. Całą drogę do mojego domu szliśmy w milczeniu. nie miałam ani siły ani ochoty na rozmowy. Nagle telefon znowu zaczął wibrować. wyjęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. dostałam smsa od mamy. Sebastian spojrzał mi przez ramie na wiadomość.

Kochanie. Niestety, ale nie wrócę dziś do domu. Musze zostać w Dallas na dłużej. Nie martw się. wszystko będzie dobrze. kocham cię.
Mama
No pięknie. Mam teraz jeszcze siedzieć w domu sama? super. Po prostu super. Do oczu napłynęły mi łzy. nie chciałam znowu się rozkleić. Dobra perspektywa siedzenia w nocy samemu w domu mi się nie uśmiechała, ale co miałam do cholery zrobić? Sebastian jakby czytał mi w myślach.
- Jeśli co to nie przeszkadza to mógłbym zostać z tobą. - Spojrzałam na chłopaka. Na jego twarzy malowało się współczucie i troska o mnie.
- Nie przeszkadza mi to. ale co z Twoją mamą?
- spokojnie. Mówiłem jej że dziś nocuje u Cama. A Cam zrozumie.
- Rozumiem. Jesteś pewien że chcesz?' wiesz ja cię do niczego nie chcę zmuszać ani nic.
- Luz. Jestem pewien. Do niczego mnie nie zmuszasz. Nie chcę cię zostawić samej. - Uśmiechnął się blado. Odwzajemniłam go, po czym podeszłam do drzwi domu i otworzyłam je. weszłam do środka, zaraz za mną wszedł blondyn.
- Zrobię coś do jedzenia. - Mówiąc to szłam już w kierunku kuchni. Zajrzałam do lodówki. wyjęłam piersi kurczaka. postanowiłam zapiec je z ananasem i serem. Zdjęłam z półki puszkę z owocem. Kotlety obsypałam solą i ziołami i włożyłam do formy. Obłożyłam plastrami ananasa i obsypałam startym serem. Wszystko wstawiłam do rozgrzanego piekarnika. Do garnka z gotującą się wodą wrzuciłam dwa woreczki kaszy gryczanej. Obiad się robił. Oparłam się o blat i rozejrzałam po pomieszczeniu. Ściany pomalowane były na bladożółty odcień farby. Szafki były ciemniejsze i bardziej kremowe. Podłoga wyłożona jasnym parkietem. Na środku kuchni stał stół i trzy krzesła wykonane z ciemnego drewna. Na jednym z nich siedział Sebastian. Gdy obiad był już gotowy, nałożyłam porcje na talerze i podeszłam do stołu. Postawiłam przed nim jego porcję, siadając obok ze swoją. zaczęliśmy jeść. Cały czas rozmyślałam nad tym co powiedziała mama. Byłam tym wszystkim wstrząśnięta i przybita tą wieścią. Spojrzałam na chłopaka. W oczach było widać zatroskanie a na twarzy malował się smutek. Zauważyłam że już zjadł. Włożyłam sobie do ust ostatni kawałek kurczaka, zebrałam naczynia i poszłam je umyć. Chłopak podszedł do mnie i objął w pasie. Głowę położył mi na ramieniu. Wpatrywał się w moje ręce w ciszy. Przy nim czułam się bezpieczna. Po mimo takiej bliskości, tego że, czułam jego oddech na szyi i ręce na brzuchu to nie byłam zdenerwowana.
- W porządku? - Nie widziałam jego twarzy, ale i tak wiedziałam że nadal się martwi. Był taki troskliwy. Zrobiło mi się cieplej na sercu.
- Tak. Jest ok. - Chyba kiepsko skłamałam, bo obrócił mnie tak by mógł spojrzeć mi w oczy. Wpatrywał się w nie, a ja z każdą sekundą czułam się tak jakbym miała zaraz znowu się rozpłakać.
- Wiem że ci teraz ciężko i przykro mi z tego powodu, ale zrozum że, płacz nic ci teraz nie da. to nie przywróci życia twojemu ojcu. - Patrzyłam na niego w milczeniu. Miał rację. Ale co miałam zrobić. To było dla mnie bardzo trudne. Chłopak przytulił mnie mocno. - wiedz że jestem przy tobie i cię nie zostawię - Zaskoczył mnie tymi słowami. Cóż, już wcześniej miałam wrażenie że, mu na mnie zależy, ale żeby aż tak bardzo? Wtuliłam się w niego.
- dobra tylko mam pytanie. Gdzie ja będę spać? - Osz cholera. Nawet nie pomyślałam o tym.
- hmm. Może u mnie w pokoju na polowiaku co ty na to? oczywiście jeśli ci to nie będzie przeszkadzać- Zaraz szybko się zreflektowałam. Blondyn zaczął się smiać.
- Zgoda. Mnie tam pasuje. - Poszliśmy do piwnicy po łóżko polowe. Po chwili mieliśmy je już rozłożone w moim pokoju. Poszłam na chwilę na dół po zapasową pościel. Weszłam z nią do pokoju i stanęłam wryta w wejściu. Sebastian leżał sobie wygodnie na moim łóżku i przeglądał segregator z rysunkami. Położyłam pościel na jego łóżku i stanęłam przed nim.
- co ty do cholery wyprawiasz? - Udawałam złą. Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Oglądam twoje rysunki. Miałem rację, że ślicznie rysujesz.
- Oddawaj je! - Próbowałam zabrać moje rysunki z jego rąk ale był za dobry. Usiadł po turecku przy ścianie i schował ręce z moim segregatorem za plecy.
- Teraz ich nie odbierzesz. - Uśmiechnął się z wyższością. Przymrużyłam oczy.
- zobaczymy - Weszłam na łóżko. Zbliżyłam się do niego. Rękoma zaczęłam szukać mojej rzec. Byliśmy bardzo blisko siebie. Chłopak zbliżył swoją twarz do mojej. Jednak zanim mnie pocałował, udało mi się wyrwać rysunki z jego rąk.
- Ha mam. I co teraz? haha udało się - W podskokach podeszłam do biurka i włożyłam segregator do szafki. Westchnęłam i spojrzałam na Sebastiana. Robił minę niewiniątka. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Nadal siedział na moim łóżku. Podwinęłam kapę i wyciągnęłam spod niej moją piżamę.
- Idę się umyć.
- Ok - Uśmiechnął się ciepło. Udałam się do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda podziałała na mnie jak balsam na ranę. Zmyła ze mnie cały dzisiejszy stres i smutek. Umyłam włosy moim ulubionym szamponem o zapachu melisy. Po długim i starannym myciu, wyszłam w końcu spod prysznica. wytarłam się dokładnie ubrałam i zaczęłam suszyć włosy. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Miałam rumieńce na policzkach. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wieszając ręcznik wróciłam do pokoju. Stanęłam w wejściu. Sebastian spojrzał na mnie, zmierzył mnie wzrokiem, po czym uśmiechnął się ciepło.
- Ślicznie wyglądasz. - Zarumieniłam się lekko. Miałam na sobie niebieską koszule nocna sięgającą kolan. Cała była w kocie łapki a na klatce piersiowej widniała duża podobizna czarnego kota. Uśmiechnęłam się ciepło i podeszłam do chłopaka. Nadal siedział na moim łóżku. Z łagodnym uśmiechem usiadłam koło tak, że opierałam się plecami o jego tors. Objął mnie w pasie i położył mi głowę na ramieniu.
- Hmm.
- Co? - Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Nic. Po prostu twoje włosy pachną melisą. A to mój ulubiony zapach. - Zabrał ręce z mojej talii i zaczął się bawić moimi włosami. Zaczęłam chichotać. Po chwili oboje się śmialiśmy.
- Już ci lepiej prawda?
-Tak lepiej. Dziękuję ci za to że, tu jesteś - Uśmiechnęłam się i po chwili, jak przeanalizowałam to co powiedziałam, zarumieniłam się. Chłopak widząc to uśmiechnął się tak pięknie że, mi aż dech w piersiach zaparło. Wyglądał przy tym jak anioł. Przytuliłam się do niego i przymknęłam oczy. Było ma tak dobrze.
- Nie masz za co dziękować. Jestem tu dlatego że, zależy mi na Tobie. - Zaskoczona spojrzałam na niego. Na twarzy nadal gościł uśmiech, lecz w oczach było widać że, nie robi sobie teraz żartów. Kolejny raz w tym dniu spaliłam buraka.
- Idziemy spać? - Powiedziałam nagle ziewając. Po tym wszystko dzisiaj się wydarzyło czułam się strasznie zmęczona.
- Dobrze. - Sebastian zszedł z mojego łóżka. Odsunęłam kołdrę, położyłam się i już miałam się przykryć, gdy blondyn mnie wyprzedził. Złapał kołdrę i otulił mnie całą.
- Dobranoc Emi - Ucałował mnie w czoło.
- Dobranoc - Wyszeptałam. Mój towarzysz położył się na łóżku polowym twarzą w moją stronę. Wyciągnęłam przed siebie rękę. Natychmiast ją złapał i lekko ścisnął. Z uśmiechami na twarzach i splecionymi dłońmi udaliśmy się do krainy snów.

Rozdział 4

Gdzie ja jestem? Co to za miejsce? Zewsząd otaczała mnie ciemność. Jestem sama. Boje się.Boje.
- Emily. Emily.
-to tu jest?! pokaż się! - Czułam że, się unoszę. Rozglądałam się wszędzie. Ktoś mnie wołał, ale nie wiedziałam kto to.
- Emily. Biedna Emily. Odbiorę ci wszystkich których kochasz. Każda z tych osób. Będę ich zabijać po kolei. Jednego po drugim, a Ty będziesz to wszystko widziała. Będziesz cierpieć. - Rozglądałam się przerażona. Po policzkach zaczęły mi spływać słone łzy.
- Zostaw mnie! Odejdź. - Przede mną nagle znikąd pojawiły się dwa czerwone punty. To były oczy. Oczy pełne pragnienia mordu. Byłam coraz bardziej przerażona. Zaczęłam się trząść. Ta dziwna postać zaczęła się śmiać. Skuliłam się, płacząc. Zakryłam uczy rękoma.
- Odejdź. Proszę, zostaw mnie w spokoju.

Poderwałam się do góry. Byłam zlana potem i oddychałam ciężko. Dłonie nadal mi się trzęsły. Rozejrzałam się. Byłam w swoim pokoju.
- To był tylko sen. - wyszeptałam. Spojrzałam na łóżko obok. Sebastiana nie było. Przeniosłam wzrok na zegar. Była dopiero dziesiąta.
- Widzę że, się obudziłaś. - W drzwiach stał blondyn. Spojrzałam na niego. Był ubrany w długie jeansowe spodnie i czarny t-shirt. Trzymał w rekach tacę zastawioną jedzeniem i piciem.
- Co jest? - Najwyraźniej zauważył w moich oczach lęk, albo to że, ręce mi drżały. Położył tacę na biuru, podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka.
- Miałam. . . tyko zły sen. to wszystko. - Próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego grymas.
- Emi. . . - Westchnęłam zrezygnowana. Kogo ja chciałam oszukać. Dobrze wiedziałam że, Sebastian nie da za wygraną. Opowiedziałam mu o śnie. Gdy skończyłam, chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Spokojnie. Pamiętaj to tylko sen. nic więcej. - Wtulona w niego po woli się uspokajałam. Czułam się przy nim taka spokojna i bezpieczna. Dotyk jego rąk, uczucie że, mnie obejmuje mi wystarczało.
- Wiem. ale i tak był straszny. -
- wierze. - Odsunął mnie na długość wyciągniętych ramion. - Głodna? - W tym momencie jak na rozkaz zaburczało mi w brzuchu.
- Bardzo - zaczęliśmy się oboje śmiać.
- A co powiesz na naleśniki z syropem?
- mniam - Udałam rozmarzenie. Sebastian z wielkim uśmiechem wstał, zabrał z biurka to co wcześniej tam zostawili wrócił do mnie.
- Proszę bardzo. Śniadanie do łóżka i dla dwojga w jednym. - Zaczęłam chichotać. Na drewnianej tacy stały dwa talerze pełne naleśników polanych syropem. obok stały szklanki z sokiem. Ze smakiem zaczęliśmy pałaszować posiłek.
- To jest Pyszne. Sam je robiłeś?
- tak. Czasami lubię coś ugotować.
- Dobry w tym jesteś. Chcesz zostać moim kucharzem? - Zażartowałam. Chłopak się roześmiał. Resztę posiłku zjedliśmy w milczeniu. Gdy skończyliśmy, blondyn zabrał naczynia do kuchni, żeby je umyć. korzystając z okazji, wzięłam ciuchy z krzesła i poszłam wziąć prysznic. W łazience spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam tak jak zawsze. Te same orzechowo-brązowe włosy, te same szaro-zielone oczy. Jedyne co się zmieniło to ich wyraz. Nie miałam już pustego wzroku tak jak kiedyś. Zielenice odzyskały dawny blask. Czułam że, się zmieniam, że, staje się na powrót ta samą dziewczyną co z przed wypadku. Uśmiechnęłam się łagodnie. rozebrałam się i weszłam do kabiny. Umyłam się szybko acz dokładnie. wyszłam, wytarłam starannie całe ciało i ubrałam się. Umyłam zęby a następnie rozczesałam włosy. Jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze po czym wyszłam. W pokoju nikogo nie było. Zeszłam na dół. Zajrzałam do kuchni. Pusto. Już miałam zajrzeć do salonu, gdy nagle coś, a raczej ktoś rzucił się na mnie.
- Emily! Tak się ciesze że, cię widzę.
- Zoey?! Co Ty tu robisz?!
- wiesz. . . dzięki. - Dziewczyna odsunęła się ode mnie i udała urażoną. Uśmiechnęłam się ciepło.
- Też się ciesze że, cię widzę ale, powiedz jak ci się udało wyrwać matce?
- Haha. Normalnie. Po prostu uciekłam. Z resztą Cam mi pomógł. Zostawiłam karteczkę mamie i przyjechałam.
- Wariatka. zaraz. . . To Cam też tu jest? - Zajrzałam do salonu. Na jednej z kanap siedział czarnowłosy chłopak a, obok niego Sebastian. Jeden patrzył na blondynę, drugi posłał mi spojrzenie pełne współczucia. Zo złapała mnie za nadgarstek i zaciągnęła w stronę drugiej kanapy. Tam usiadłyśmy.
- Emi gdzie twoja mama to po pierwsze, po drugie co do cholery jasnej robi u Ciebie Sebastian - Tu wskazała na chłopaka dłonią. - i po trzecie. . . czemu do mnie ani razu nie zadzwoniłaś przez te ostatnie dwa tygodnie? - Westchnęłam i zaczęłam posłusznie odpowiadać na pytania. dziewczyna słuchała mnie w skupieniu.
- O rany Emi, tak mi przykro. Jak sobie z tym dajesz radę?
- Dobrze. Sebastian jest przy mnie i wspiera. - Uśmiechnęłam się w stronę blondyna. widząc to odwzajemnił go.
- hmm jak uroczo. - Wszyscy zaczęli się śmiać. Przez ponad 4 godziny rozmawiałyśmy z przyjaciółką o tym co robiła, jak nudno jej było w Atlancie i jak bardzo tęskniła za mną. W pewnej chwili dziewczyna spojrzała na zegar.
- Cóż musimy już iść. Mamy z Camem jeszcze parę spraw do załatwienia. - Obie wstałyśmy. Przyjaciółka przytuliła mnie mocno na pożegnanie. - Zobaczymy się jutro?
- Jasne. - Nadal byłyśmy przytulone. Bardzo mi brakowało jej przez te dwa tygodnie. Była jedyną osoba która mnie zawsze wspierała gdy zostawałam sama.
- Dobra papa Emi.
- No papa. - Para wyszła z domu zostawiając mnie samą z blondynem. Ten podszedł do mnie i objął w pasie.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się chyba z setny raz dzisiaj.
- W porządku. Na co masz ochotę?
- hmm . . . Może obejrzymy jakiś film?
- Zgoda, ale Ty wybierasz. - mówiąc to podszedł do sofy na której wcześniej siedziałam z przyjaciółką i oklapł na nią. Podeszłam do ściany na której znajdował się stojak na płyty i zaczęłam go przeglądać.
- Może być Eragon?
- Tak. - Włączyłam film i wróciłam do chłopaka. Usiadłam obok i od razu się przytuliłam. Sebastian objął mnie w pasie. Oglądaliśmy w milczeniu. Jak zwykle na końcu zaczęłam płakać. Scena w której głównej bohater myśli że, jego smoczyca umiera, sprawiała że, serce mi się ściskało, a z oczu płynęły łzy. Sebastian zamiast patrzeć na film, przyglądał się mnie. W końcu pojawiły się napisy końcowe.
- Fajny film. - Spojrzałam na niego z ukosa.
- akurat. Przyznaj się że, przez cały film przyglądałeś się mi. I nie próbuj się wykręcać. Wyczuwałam Twój wzrok na sobie. - Uśmiechnęłam się wesoło.
- Dobra. przyznaje się. - Zaczęliśmy się znów śmiać. Przewróciłam oczami i udałam się do pokoju. Weszłam do środka, usiadłam przy biurku i włączyłam komputer. Wtedy nagle poczułam jakby ktoś mną zawładną. Nie wiedziałam co się dzieje. Moje ręce zaczęły się same poruszać, wpisując te dwa słowa " upadłe Anioły" i wcisnęły szukaj. Włączyłam jedna ze stron i zaczęłam czytać.
" Według wierzeń chrześcijańskich upadłe anioły to istoty które zostały wypędzone z nieba. Stało się tak gdyż, po otrzymaniu wolnej woli, zaczęły się odsuwać od Boga. Przestały w niego ślepo wierzyć i wszczęły bunt. Na ich czele stanął Lucyfer. Anioły te zostały wypędzone z królestwa niebieskiego bezpowrotnie. Lucyfer poprzysiągł zemstę na Stwórcy i tych aniołach które nie poszły za nim. Uzjel, niegdyś jeden z najpotężniejszych aniołów, po upadku zrozumiał swój błąd. Wraz z garstką zwolenników zbuntował się Szatanowi za co przypłacił nie tylko wygnaniem. został zmieniony w odrażająca istotę która łaknęła tylko jednego - Śmierci. On i jego poplecznicy zostali nazwani Wygnańcami. Błądzą po świecie ludzi zabijając każdego kto na nich się natknie. Czy anioł czy człowiek. Zabiją każdego. Według jednej z legend, Uzjel szuka duszy anioła Amy. Tylko ona może ściągnąć z niego klątwę i pomóc w powrocie do królestwa niebieskiego i tym samym spowodować wojnę w której wszystkie anioły mają zginąć. . . " W pewnym momencie wyczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się gwałtownie. za mną stał Sebastian i patrzył na tekst który czytałam. wyglądał na zmartwionego tym co zobaczył.
- Co się stało? - Nie wiadomo czemu głos mi zadrżał.
- Nic tylko. . . Czemu czytasz o upadłych?
- Nie wiem. Po prostu weszłam do pokoju i jakby coś mną kierowało, zaczęłam szukać.
- Hmm. . . - Chłopak oparł się o biurko. Mięśnie ramion były spięte.
- Co ci jest? - Zaczęłam się niepokoić.
- Cóż, praktycznie wszystko już wiesz.
- wiem co? Sebastian o co chodzi? - Blondyn wyglądał jakby mnie nie usłyszał.
- Trzeba ci to w końcu powiedzieć. Koniec z ukrywaniem. - Spojrzał na mnie. - To co przed chwilą przeczytałaś nie jest zwykłą legendą. To wszystko prawda. Anioły istnieją i Wygnańcy niestety też. Te istoty błądzą po twoim świecie i zabijają każdego. Ludzi dla pożywienia, anioły dla zemsty. - Byłam przerażona i zafascynowana zarazem. Mimo że, ciężko było mi uwierzyć w to wszystko, słuchając Sebastiana, czułam że, on nie żartuje. Wtedy przypomniałam sobie tamto zdarzenie w lesie.
- Czy to coś. . . co było w lecie. . . czy to był. . .?
- wygnaniec? Tak. Dlatego chciałem cie stamtąd tak szybko zabrać. on był gotowy nas zabić a, ja nie miałam żadnej broni żeby go powstrzymać.
- rozumiem. A czy, anioły stróże istnieją?
- Tak istnieją. Nie każdy ma szczęście posiadać własnego. Stwórca sam wybiera kto ma go posiadać i wysyła go do danej osoby.
- Skąd Ty to wszystko wiesz?
- Widzisz. . . jestem jednym z tych aniołów. A dokładniej jestem Twoim stróżem. 5 lat po twoich narodzinach Stwórca wysłał mnie na ziemię pod postacią małego chłopca, zaledwie o rok starszego od Ciebie. Miałem za zadanie się tobą opiekować i strecz przed Wygnańcami i poplecznikami Lucyfera.
- Po co?
- Stwórca twierdził że, jesteś kimś wyjątkowym. powiedział ze mam nie dopuścić ich do Ciebie. Tak też robiłem. Jak cię poznałem, podałem inne imię. - Skupiłam się, aby przypomnieć sobie tamten dzień.
- Powiedziałeś że, jesteś Daniel.
- Tak. W sumie nie wiem po co to zrobiłem. Tak czy owak zaprzyjaźniłem się z Tobą. Wszystko szło dobrze aż do tamtego wypadku 2 lata temu. - Zadrżałam. Pamiętam tamto wydarzenie. przez ten wypadek straciłam pamięć.
- mieliśmy się spotkać, lecz Ty nie przyszedłeś. Czekałam ponad godzinę, ale w końcu chciałam wrócić do domu.
- Tak. Widziałem jak idziesz w stronę przejścia. Akurat leciałem. za Tobą czaił się jeden z wygnańców. Gdy byłaś wystarczająco blisko ulicy, popchnął cie przez co wpadłaś prosto pod koła samochodu. Gdyby nie to że auto jechało za szybko to zdążyłbym cię uratować, a tak udało mi się jedynie stworzyć słabą tarcze która zmniejszyła siłę uderzenia.
- dlatego wtedy nie zginęłam. - zaczęłam sobie wszystko przypominać. Nasze wspólne wypady nad jezioro, wygłupy, spacery po lesie. - Ale dlaczego wtedy nagle zniknąłeś? Powiedzono mi że, musiałeś wyjechać wraz z rodzicami.
- Nie mogłem się pogodzić z tym że, zawiodłem. Wróciłem do Stwórcy. Ten wysłał innego anioła który miał cię chronić. Miałem nadzieje że, tamten będzie lepszy. Przez te 2 lata żyłem w cierpieniu. Widzisz, niektóre anioły potrafiły się zakochać w osobach które miały chronić. Ze względu na to że, każdy anioł ma własną wolę Stwórca nie może nic zrobić w tej sprawie. - Patrzyłam na niego, szeroko otwartymi oczami. Wszystko zaczynało się okładać w całość. Sebastian był aniołem, miał chronić mnie.
- Mam rozumieć że, Ty. . .
- Tak. Zakochałem się w Tobie. Przez cały ten czas który razem spędziliśmy, zaczynałem dostrzegać to że, jesteś inna. Byłaś zawsze pogodna, miła, zawsze wybaczałaś innym ich błędy. Po pewnym czasie po prostu się zakochałem. Te 2 lata były dla mnie straszne ponieważ, nie było cię przy mnie. Brakowało mi twojej obecności, rozmów z tobą. Zoey co prawda opowiadała mi wszystko ale, to nie to samo. . .
- zaraz. - Przerwałam mu. - Zoey też jest aniołem?!
- Ta. Z reszta Cam też. Zo została wysłana jako zastępstwo.
- A Com?
- Cam po prosił Stwórcę żeby Ten pozwolił mu dołączyć do dziewczyny. widzisz oni już w niebie byli razem a, on po prostu umierał z tęsknoty za nią. Namówił mnie żebym poszedł z nim. Powiedział że, będę mógł cię zobaczyć. Świadomość że, po dwóch latach znowu cię ujrzę, spowodowała że, się zgodziłem.
- Czyli, wróciłeś bo już nie mogłeś wytrzymać tej tęsknoty i tego że, jestem tak daleko? - Ciężko było mi to powiedzieć. Miałam w sobie mieszankę uczuć. Radość, zdziwienie, niedowierzanie, szczęście. Patrzyliśmy sobie w oczy. Sebastian uśmiechnął się ciepło.
- Kocham cię Emi. Kocham jak nigdy nikogo innego. - Zbliżył się i chwycił za rękę. Ścisnął lekko moją dłoń. Patrzyłam na niego nie wiedząc co powiedzieć. Właśnie chłopak wyznał mi miłość. pierwszy raz w moim życiu. Byłam nie pewna co robić lecz, po chwili zalała mnie fala radości. Uśmiechnęłam się leciutko i zarumieniłam.
- Ja . . . Ja też cię kocham. - Wyrzuciłam z siebie to co leżało mi na sercu. W jego oczach pojawiła się wielka radość. Patrzył na mnie z czułością. Zbliżył się jeszcze bardziej i kładąc mi dłoń na policzku, zaczął mnie całować delikatnie w usta. Jego wargi były miękkie, ciepłe i takie delikatne. Zawsze jak mnie całował, czułam sie jakbym była wśród chmur. To było piękne uczucie. Pocałunki stały się bardziej namiętne. Podniósł mnie z krzesła i posadził na biurku, obejmując mnie jednocześnie w pasie. Oplotłam rękoma jego szyję. Chłopak westchnął w moje usta i rozchylił wargi. Zrobiłam to samo i nasze języki się spotkały. Język chłopaka zaczął badać wnętrze mych ust. Było mi tak błogo. Blondyn przygryzł leciutko moja dolna wargę i przerwał pocałunek. Oddychał ciężko. moje serce waliło o żebra. Mój ukochany uśmiechał się czule. Oparł swoje czoło o moje.
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem teraz szczęśliwy i jak długo musiałem na tą chwile czekać. - Wtuliłam się w jego tors. Jego serce było szybko. Czułam się taka szczęśliwa. Kochałam go i to uczucie było odwzajemnione. Nagle ta magiczna chwile przerwał jakiś odgłos dobiegający z balkonu. Razem z Sebastianem podeszliśmy do szklanych drzwi. Otworzyłam je i wyjrzałam.
- a kuku - Jakieś dwa metry od balkonu i co najmniej 5 metrów nad ziemią unosiła się Zoey. Była ubrana w czarne jeansowe spodnie, dość obcisłe, równie czarną bluzkę z dekoltem i długim rękawem i czarne kozaki do połowy łydki. Przyjrzałam się jej dokładnie. Coś oprócz skrzydeł wyrastających jej z pleców było nie tak.
- o rany Zo. . . przefarbowałaś włosy?!
- No. . . Zaraz. . . zaskoczyło cie to że, przefarbowałam włosy a, nie to że, mam skrzydła i latam?!
- Wiesz. . . po tym co dziś usłyszałam już nic mnie nie zdziwi. - Zaśmiałam się. Zo przewróciła oczami z wesołym uśmiechem na twarzy.
- Zoey ty ryzykujesz, wiesz o tym prawda? - Odezwał się blondyn po chwili.
- Oj tam i tak jest noc. A poza tym wszyscy śpią no i skrzydła mnie już piekły, tak dawno nie latałam.
- No w sumie. . . - Chłopak wyszedł na balkon. Po chwili z jego pleców wyrosła para wielkich anielskich skrzydeł. Wyglądały inaczej niż dziewczyny. Były prawie dwukrotnie większe. skrzydła dziewczyny były blado różowe i poświata miała ten sam kolor. Jego skrzydła były białe. Na końcach biel przechodziła w złoto. Poświata była taka jak skrzydła. Oczarowana tym widokiem podeszłam bliżej i bardzo delikatnie dotknęłam ich. Skrzydła zadrżały, a Sebastian przymknął oczy i westchnął.
- Boli cie to? - Byłam gotowa zabrać dłoń.
- Nie. Wręcz przeciwnie. Twój dotyk sprawia mi przyjemność. - Wyszeptał z zamkniętymi oczami. Ośmielona jego słowami zaczęłam gładzić dłonią po piórach, wywołując silniejsze drżenie i kolejne westchnienie ich właściciela. Były miękkie w dotyku, zupełnie jak jedwab.
- Są . . . piękne. - Wyszeptałam. Chłopak bez słów wziął mnie na ręce. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Trzymaj się mocno moja najdroższa. - Zgiął nogi w kolanach, skrzydła uderzyły i uniosły nas w powietrze. Trzymałam go mocno za szyje patrząc jak oddala się ziemia. Zaczęliśmy lecieć w stronę miasta. Czułam pęd powietrza na twarzy. Wiatr rozwiewał moje rozpuszczone włosy. Byłam uśmiechnięta. Chłopak spojrzał na mnie, w kącikach ust czaił się słodki uśmieszek.
- podoba ci się?
- Tak. jest cudownie. - Zaczęliśmy się śmiać. To było niesamowite uczucie. Często słuchając niektórych melodii czułam się jakbym się unosiła. zawsze wtedy chciałam mieć skrzydła i polecieć gdzieś gdzie by mnie poniosły. Teraz leciała, w ramionach ukochanego. Byłam szczęśliwa jak nigdy. Spojrzałam w dół i moim oczom ukazało asie miasto oświetlone światłami z reklam i lampami ulicznymi. Otworzyłam szerzej oczy. Ten widok był wręcz magiczny. Zatoczyliśmy koło nad parkiem. zauważyłam ta ławkę na której wcześniej znalazłam Sebastiana. Uśmiechnęłam się do tego wspomnienia.
- Widzę że, ktoś tu jest szczęśliwy . - Obok nas leciała Zo i Cam. Oboje trzymali się za ręce. Uśmiechnęłam się do dziewczyny tym samym potwierdzając jej słowa.
- Pora już wracać. - Zgodziliśmy się z moim ukochanym. Skręciliśmy i udaliśmy się w stronę z której wcześniej lecieliśmy. Do domu dolecieliśmy stanowczo za szybko. Sebastian wylądował na balkonie i postawił mnie na nogi. Pozostała dwójka wylądowała obok nas. Teraz dopiero mogłam przyjrzeć się skrzydłom czarnowłosego. Były tak samo duże jak blondyna, ale nie były na końcach złociste. Z wierzchniej strony były śnieżno białe., a z wewnętrznej biel przechodziła w błękit nieba. Poświata również miała ten odcień. Cam pochwycił moje spojrzenie. Uśmiechnął się łagodnie.
- Chcesz dotknąć?
- e?mogę? - Spojrzałam na Sebastiana. Z ciepłym uśmiechem kiwnął głową. Podeszłam powoli do Cama i delikatnie dotknęłam jego skrzydeł które przywierały do jego ciała. Dotyk moich palców na piórach wywołał taką sama reakcję jak poprzednio. Cam przymknął oczy i westchnął.
- Sebastian. zazdroszczę ci. - Wymruczał. Zo zdzieliła go w ramię.
- au a to za co? - Złapał się za ramie i spojrzał na dziewczynę z wyrzutem. zaczął je masować.
- Pomyśl. ehh. - Zo westchnęła zrezygnowana. Wszyscy zaczęli się śmiać. Cała trójka schowała skrzydła i weszli za mną do pokoju.
- przyniosę coś do picia. - Mówiąc to podeszłam do wyjścia.
- Pójdę z Tobą. - Zaoferowała się moja przyjaciółka. W jej towarzystwie zeszłam na dół do kuchni. Podeszłam do lodówki i wyjęłam dwie butelki napoju niegazowanego o smaku jabłkowym.
- wiec. . . Powiedział ci już wszystko prawda?
- Co masz na myśli?
- No to że powiedział ci już o aniołach, że cie kocha i tak dalej. - moja przyjaciółka uśmiechała się wesoło.
- A o to chodzi. - Udałam głupią. - tak. Powiedział . - uśmiechnęłam się. Podeszłam do szafki i wyjęłam cztery szklanki. Podałam je przyjaciółce która patrzyła się na mnie z rozbawieniem.
- Hmm. . . Wyglądasz na szczęśliwą. - Zaczęłyśmy wchodzić po schodach. Pod drzwiami do mojego pokoju wyszeptałam.
- Tak, jestem i to bardzo. - Otworzyłam drzwi i weszłyśmy do pomieszczenia.
- Emi. Musisz to zobaczyć. - Sebastian podszedł do nas. Na twarzy malowało się zdenerwowanie i dziwny smutek. Poprowadził mnie przed monitor komputera. Puścili mi od początku dzisiejsze wiadomości.
" W Dallas doszło do pożaru jednego z biur w centrum miasta. Zginęło 26 osób, 12 jest rannych. Nie ustalono jeszcze co było przyczyną pożaru. Straż pożarna i policja nie udzielają żadnych informacji. Zidentyfikowano 10 osób które zginęły. A o to ich zdjęcia. . ."
- Nie możliwe. - Z rąk wypadły mi butelki roztrzaskując na podłodze. Stałam z szeroko otwartymi oczami w pulpit.
- o boże Emi. tak mi przykro. - Zo zakryła ręką usta i spojrzała na mnie współczująco.
- Nie. Błagam. Niech ktoś mi powie że, to jest żart. - wyszeptałam. Do oczu napłynęły mi łzy i po chwili zaczęły spływać słonymi stróżkami po policzkach. Osunęłam się na podłogę. Blondyn przykląkł koło mnie i przygarnął do siebie. Zaczęłam szlochać. Zakryłam twarz dłońmi i wtuliłam się w tors chłopaka. nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Najpierw tata a, teraz jeszcze mama. Ginęli wszyscy których kochałam. Przypomniałam sobie nagle ten sen. " Stracisz wszystkich których kochasz. po kolei. . . " Zaniosłam się płaczem. Sebastian przytulił mnie mocnej głaszcząc po plecach.
- już dobrze, nie płacz skarbie, już. - Szeptał mi do ucha. Zo położyła mi dłoń na ramieniu. Z jej oczy płynęły łzy. Bardzo lubiła moja mamę. W tym momencie usłyszeliśmy przeraźliwy dźwięk, jakby coś ostrego przejechało po szybie. Cam podszedł do okna i wyjrzał. Odwróciła się cały blady na twarzy. Ręce mu drżały.
- Sebastian. Zabierz stad Emily. Szybko.


Rozdział 5

- Co sie dzieje? - Sebastian zerwał się z podłogi i podszedł do Cama.
- Wygnańcy - Słysząc to słowo zamarłam. byłam przerażona.
- Co?! Ilu?!
- Pięciu, może sześciu nie więcej. Zabierz Emi do tego miejsca.
- Dacie sobie radę we dwójkę? - Blondyn wziął mnie na ręce i przycisnął mocno do siebie.
- Jasne. Nie martw się. - Zo podeszła do nas. Pogłaskała mnie delikatnie po policzku przy okazji ścierając mi łzę. - Spokojnie, nie tknął cie nawet palcem. - Uśmiechnęła się do mnie ciepło. Nic nie powiedziałam. Przerażenie nie pozwalało mi wydobyć z siebie nawet je


Post został pochwalony 0 razy
Czw 20:05, 04 Sie 2011 Zobacz profil autora
Ruffi23
User



Dołączył: 29 Lip 2011
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Post
Niezłe siostra Very Happy jest troche blędów ale tak poza tym jest ekstra Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Pią 18:35, 12 Sie 2011 Zobacz profil autora
Amiko15
Administrator



Dołączył: 27 Lip 2011
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia ; p

Post
Rozdział 6

- Emily. Pobudka.
- Co? - Otworzyłam lekko zaspane oczy. Nade mną stał Sebastian ubrany w swój mundurek szkolny. - Jeszcze pięć minut. - Wymamrotałam.
- Emi nie. Masz tylko pół godziny na przygotowanie się i zjedzenie śniadania. Chyba nie chcesz się spóźnić do szkoły prawda? - Pochylił się i pocałował mnie delikatnie acz czule w usta. No tak szkoła. Wstałam z łóżka, przeciągnęłam się jak kot i uśmiechnęłam do ukochanego.
- Czekam na dole. - Puścił mi oczko po czym wyszedł z pokoju.
- Ok. - Wzięłam rzeczy i poszłam do łazienki się umyć. Nadal zapominałam, że jesteśmy w Japonii, po mimo, że mieszkaliśmy tu już od dwóch miesięcy. Umyłam się, starannie wytarłam i ubrałam w mundurek szkolny. Przyznam, że mi się podobał. Biała falbaniasta spódniczka do połowy ud z czarnymi znaczeniami, kremowa bluzka i biała damska marynarka również z czarnymi znaczeniami. Do tego ubierałam czarne zakolanówki i brązowe buty do kostek na lekkim obcasie. Dziś włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki i poszłam na dół do jadalni. Najśmieszniejsze było to, że nasze nowe mieszkanie wyglądało zupełnie jak to w którym mieszkałam w Ameryce. Sprawiało mi to radość i smutek zarazem. Nie mogłam zapomnieć o tym co się stało w Ameryce. Te wydarzenia prześladowały mnie w snach. Starałam się o tym nie myśleć, ale czasami to było silniejsze ode mnie.
- Cześć Emi. - Z rozmyślań wyciągnęła mnie Zoey. Popatrzyłam się na nią. Uśmiechała się wesoło.
- Cześć. - Uśmiechnęłam się, po czym usiadłam przy stole i zaczęłam jeść śniadanie. Cała nasza czwórka jadła posiłek w ciszy. Ja zjadłam jako ostatnia. Cam zebrał naczynia i poszedł je pozmywać. Razem z Zo poszłam do pokoju po swoją torbę. Gdy chciałam wrócić na dół, przy schodach zatrzymała mnie dziewczyna. Miała zatroskany wyraz twarzy.
- Ej co jest? Widzę, że coś cię trapi. Powiedz mi o tym. - Westchnęłam zrezygnowana.
- Nic. Po prostu dzisiejszej nocy znowu miałam te sny.
- Och Emi. Nie zadręczaj się tymi wspomnieniami. Ja rozumiem, że to trudne, ale postaraj się żyć tak jak wcześniej. Spróbuj o tym nie myśleć. - Do oczu napłynęły mi łzy. Wiedziałam, że dziewczyna ma racje, ale to było takie trudne. Zamknęłam oczy i nakazałam sobie spokój. Nie mogłam teraz pozwolić sobie na płacz. Jeśli Sebastian by to zobaczył to znowu by się martwił, a tego nie chciałam. Popatrzyłam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się blado.
- W porządku?
- Tak. Chodźmy bo się spóźnimy. - Zeszłyśmy na dół, ubrałyśmy buty i w towarzystwie chłopaków, poszłyśmy do szkoły. Był to ogromny budynek łączący gimnazjum z liceum. Teren szkoły był ogrodzony dość wysokim, metalowym płotem. Na środku dziedzińca stała fontanna. Weszliśmy do budynku wraz z dzwonkiem. Pobiegliśmy do swoich klas. Ja byłam w klasie z blondynem i Zoey. Cam był w klasie równoległej, z czego był niezadowolony. Chciał być razem z moją przyjaciółką. Weszliśmy do sali tuż przed nauczycielem. Zajęłam swoje miejsce, rozpakowałam się i czekałam na rozpoczęcie lekcji. Po chwili weszła nauczycielka, a za nią jakiś chłopak. Dziewczyny zaczęły piszczeć i wzdychać na przemian, słyszeć można było usłyszeć jak któraś cienkim głosem wymawia słowa typu " słooodki" "kyaaa ale uroczy". Przyjrzałam się mu uważnie. Miał czarne włosy sięgające ramion i ciemne oczy, dość wysoki, dobrze zbudowany. Był bardzo tajemniczy.
- Proszę o ciszę. Chciałabym wam przedstawić nowego kolegę. Poznajcie Williama Nighta.
- Cześć Will. - Odezwała się cała klasa. Ja zamiast się odezwać, tylko patrzyłam. Chłopak pochwycił mój wzrok i spojrzał mi głęboko w oczy. W tym momencie przeszedł mnie zimny dreszcz. Coś w nim było nie tak. Nie wiedziałam tylko co.

* * * * * *

Gdy zobaczyłem tego chłopaka, wiedziałem, że coś jest nie tak. Spojrzałem na Emily. Cholera. Czemu się mu tak przygląda? Przeniosłem wzrok na nowego. Też się jej przyglądał. Will zajmij wolne miejsce. - Rozejrzałem się po sali. Kurna. Jedyne wolne miejsce było przy mojej ukochanej. Zwinąłem pod ławką dłonie w pięści. Ten palant cały czas się na nią gapił.
- Kto oprowadzi na przerwie Williama po szkole? - Modliłem się, żeby pani nie wybrała Emi. - Może... O Yumi oprowadzisz go? - Odetchnąłem z ulga.
- Dobrze proszę pani. - Powiedziała entuzjastycznie dziewczyna. Yumi jest przewodniczącą klasy, a zarazem nową przyjaciółką Emily. Spojrzałem na moją ukochaną.Zdziwiło mnie trochę to co zobaczyłem. Zamiast gapić się na tego nowego i wzdychać jak reszta żeńskiej części naszej klasy, wzrok miała utkwiony w okno. Także jej pozycja była inna niż zwykle. Była spięta i wyglądała jakby chciała się odsunąć od niego na tyle ile tylko da rad. Przyznam, że byłem zadowolony z tego powodu. Ona powinna się trzymać od kolesia jak najdalej.


* * * * * *

Nie podobało mi się, że ten nowy siedzi obok mnie. Był dziwny. Zerknęłam w jego stronę. On ciągle się mi przyglądał. Miał mroczne spojrzenie, które przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Przeniosłam spojrzenie na nauczyciela. Właśnie zaczął coś pisać na tablicy. Super, mogę się zająć przepisywaniem i tym samym nie będę zwracać uwagi na niego. Lekcje miały dość szybko. Na każdej następnej mieliśmy praktycznie to samo. Krótkie wyjaśnienie tematu i zadania do zrobienia. Wreszcie nadszedł czas na lunch. Zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli opuszczać salę. Wyjęłam torbę z drugim śniadaniem i rozejrzałam się po klasie, szukając Sebastiana. Nigdzie go nie było. Czyżby już gdzieś poszedł? W zamyśleniu wyszłam z sali i udałam się na dach szkoły. Była śliczna pogoda.
- Wiedziałam, że cię tu znajdę. - Chłopak siedział oparty o barierki na przeciwko wejścia i wpatrywał się w niebo. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
Ty zawsze wiesz, gdzie mnie szukać. - Podeszłam do niego. Przysiadłam się i pomachałam mu przed nosem torbą z kanapkami
- Czemu ich nie wziąłeś?
- Ehh. Zapomniałem. - Wziął jedną i zaczął jeść. Spojrzałam na bezchmurne niebo. Było takie piękne.
- A ty nie jesz?
- Nie, nie jestem głodna. - Uśmiechnęłam się, nadal patrząc na nieboskłon.
- W porządku? - Ton jego głosu mówił mi, żebym na niego spojrzała. Wyglądał na zmartwionego, co mi się nie za bardzo spodobało. Zawsze się za bardzo wszystkim zamartwiał.
- Tak. Wszystko jest okey. - Przytuliłam się do chłopaka. Objął mnie wolną ręką w pasie, tym samym przyciągając mnie bliżej siebie. - Ten nowy jest dziwny.
- Też to zauważyłaś?
- Tak. Gdy na mnie spojrzał, ciarki przeszły mi po plecach. A do tego ciągle się mi potem przyglądał. Coś jest z nim nie tak.
- Cóż nie dziwie się, że wlepił swoje spojrzenie w ciebie. W końcu jesteś taka śliczna i seksowna. - Zażartował. Po chwili stał się znowu poważny. - Emi mogę mieć prośbę? - Spojrzałam mu w oczy.
- O co chodzi?
- Mogę cię prosić żebyś trzymała się z dala od niego? Nie chcę, żeby ci się coś stało.
- Spokojnie Sebastianie. Nie mam zamiaru się z nim zaprzyjaźniać. - Chłopak odetchną z ulga gdy to usłyszał, po czym posłał mi przepiękny uśmiech.
- Cieszę się. - Odwzajemniłam uśmiech. Podniosłam się lekko, położyłam blondynowi ręce na klatce piersiowej i pocałowałam czule w usta. Chłopak westchnął po czym zaczął całować mnie namiętnie. Przycisnął mnie bardziej do siebie, jakby się obawiał, że zaraz zniknę i już mnie nie zobaczy. Wtem zadzwonił dzwonek na lekcję. Nie chętnie odsunęłam się od Sebastiana i wstałam z betonu, otrzepując ciuchy s kurzu.
- Chodźmy bo będziemy mieć kłopoty. - Trzymając się za ręce, ruszyliśmy do klasy. Udało nam się przybyć tuż przed nauczycielem. Zajęliśmy swoje miejsca. Will wlepił swoje gały we mnie jak tylko stanęłam w drzwiach. Czułam się jakbym była pod nadzorem kamer. Ignorując go, wyjęłam z torby odpowiednie książki i zaczęłam patrzeć przez okno na las. Na szczęście nasza pani od chemii szybko przyszła. Ostatnie lekcje minęły nam szybko.


- Ahh, ale jestem zmęczona. A do tego tyle nam zadali. - Zo przez całą drogę do domu jęczała.
- Jak skończę swoje, to ci pomogę. - Zaoferowałam się przyjaciółce, co było wielkim błędem.
- O rany Emi, dziękuję ci. - ale się wkopałam.
- Słyszałem, ze macie nowego ucznia w klasie. - Do rozmowy włączył się Cam, zamykając usta czarnowłosej ręką.
- Tak. On jest boski. Czarujący, przystojny, tajemniczy. Ciekawe tylko, czemu się tak zainteresował tobą, Emi. - Dziewczyna świdrowała mnie nie przeniknionym wzrokiem.
- Sama jestem ciekawa. Jak dla mnie ten cały will jest dziwny i wcale, a wcale nie podoba mi się to, że się tak zainteresował moją osobą. - Wtuliłam się bardziej w Sebastiana. Chłopak otoczył mnie opiekuńczo ramieniem.
- Zgadzam sie z Emily. On jest dziwny. Coś mi z nim nie pasuje, jeszcze nie wiem co to, ale mam wrażenie, że gdzieś widziałem to spojrzenie. - Wszyscy spoważnieli. Nawet Zo straciła ochotę do żartów. Wszyscy wiedzieliśmy, że to coś poważnego. Czemu niby nowy uczeń miałby się mną interesować tak od razu po przybyciu? Przecież nawet mnie nie znał.
- Myślisz, że przysłał go Uzjel? - Cam wyglądał na podenerwowanego i nie dziwiłam mu się. Sama jak słyszałam to imię to dostawałam ciarki. Mój chłopak przycisnął mnie mocniej do swojego boku.
- Możliwe, ale nie mam pewności. Trzeba będzie bardziej uważać. - Zatrzymaliśmy się przed naszym domem.
- Dość tego. - Zaczynało się we mnie gotować. Nie lubiłam słuchać ich rozmów na temat ochronienia mnie. - Koniec z tą rozmową. Co ma być to będzie więc dajcie spokój. Idę zrobić obiad, a wy się oporządźcie. - Nie oglądając się za siebie poczłapałam do kuchni zrobić obiad. Wrzuciłam piersi kurczaka z przyprawami do piekarnika i oparłam się o blat. Powoli całe napięcie ze mnie zaczęło schodzić. Zamknęłam oczy. Czułam się wyczerpana.
- Hmm. . . Ale tu pysznie pachnie. - Zo wbiegła do kuchni z uśmiechem na twarzy. Przebrała się z mundurka w krótkie spodnie jeansowe i pomarańczowy top. Za nią weszli chłopcy pochłonięci rozmową.
- Zoey kotku, ty to tylko o jedzeniu myślisz.
- Cam wcale, że nie. - Dziewczyna nadymała policzki oburzona.
- Ehh. . . ci znowu zaczynają. - Sebastian wyminął kłócącą się parę i podszedł do mnie. Przyciągnął do siebie i wtulił twarz w moje włosy. - Skarbie jak tam obiad? - Wymruszał mi do ucha. - Pocałowałam go delikatnie w usta. Gdy się odsunęłam, jego wargi wygięły się w przepięknym uśmiechu. Wyplątałam się z jego objęć, podałam posiłek i zaczęliśmy jeść. Zo i Cam nadal dyskutowali.
- Hej Emi, możne po obiedzie pójdziemy na spacer? Wszyscy razem. - Dziewczyna spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Dobry pomysł. Ja się zgadzam. - Posłałam jej uśmiech.
- No to postanowione. - Dziewczyna klasnęła w dłonie uradowana.
- A nas to się nie spytacie ?
- Cam misiu, wiem doskonale, że i tak pójdziecie. Nas samych nie pościcie, a odmówić nie odmówicie.
- Stary ona ma racje. - Sebastian poklepał zdegustowanego Cama po ramieniu.

Wieczór był prześliczny. We czwórkę szliśmy kamienistą ścieżką prowadzącą do centrum parku, gdzie znajdował się mały staw ze złotymi rybkami.
- Dzisiejszy wieczór jest. . . boski. - Czarnowłosa latała tu i tam jakby miała pięć lat. Poleciała w podskokach w stronę stawu.
- Ona mnie czasem załamuje swoim zachowaniem. Zupełnie tak jakby nie miała osiemnaście lat, tylko pięć. - Spojrzałam na Sebastiana.
- Zoey już taka jest. Jak dla mnie, to jest w niej najlepsze. - Zostawiając chłopaków samych, pobiegłam w stronę przyjaciółki.
- Emi choć zobacz. Widać nasze odbicia. - Dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę brzegu. Spojrzałam w taflę wody. Było w niej widać dwa odbicia. Jedna dziewczyna, ta niższa z łagodnym uśmiechem i pogodnym wzrokiem to byłam ja, natomiast ta druga z błyszczącymi oczami to była moja najlepsza przyjaciółka. Obie byłyśmy roześmiane i po prostu szczęśliwe. Czarnowłosa zaczęła się wachlować ręką.
- Ale gorąco.
- Tak. Chciałabym aby. . . - Nie zdążyłam dokończyć zdania. Powietrze wokół nas zaczęło wirować, rozwiewając nam włosy. Zoey zrobiła wielkie oczy. Byłam zszokowana tym co się stało.
- Chłopaki. . . !- Głos dziewczyny drżał od emocji.
- Co jest? - Obaj w dwóch susach pojawili się przy nas.
- Czy wy. . . przed chwilą. . . też poczuliście nagły podmuch wiatru?
- Tak. Zoey co jest? - Cam zaczął się niepokoić.
- Emi. . . wiatr jej posłuchał.
- Jak to? Nie wiem. Pomyślałam o wietrze i. . . po prostu. . . - Nie wiedz co powiedzieć. - Wystraszona popatrzyłam na Sebastiana. Wyglądał poważnie, ale spojrzenie miał przepełnione radością.
- to może oznaczać tylko jedno. . .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Amiko15 dnia Pią 18:45, 23 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Pią 18:43, 23 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Tinuś.
Miss



Dołączył: 28 Lip 2011
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: mam to wiedzieć?

Post
Skończyła w najciekawszym momencie...


Post został pochwalony 0 razy
Nie 13:00, 25 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Amiko15
Administrator



Dołączył: 27 Lip 2011
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia ; p

Post
Tyna tak miało być ; D


Post został pochwalony 0 razy
Nie 14:14, 25 Wrz 2011 Zobacz profil autora
Amiko15
Administrator



Dołączył: 27 Lip 2011
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia ; p

Post
Rozdział 7

- O rany, o rany, o rany. Emi! Nudzą się Twoje moce! - Zo skakała jak szalona wokół mnie, klaszcząc w dłonie jak małe dziecko. A dopiero co była przerażona. Ehh te jej zmiany nastroju.
- To świetna nowina. - Cam również wyglądał na zadowolonego.
- Czyli... to dobrze, tak? - Spytałam się, choć i tak wiedziałam co usłyszę.
- Tak, skarbie. To wspaniała nowina. - Sebastian podszedł do mnie i przytulił mocno z uśmiechem na twarzy.
- Seba od kiedy zaczynamy ją szkolić?
- Cam spokojnie narwańcu. Myślę, że już od jutra możemy. Będziemy tu przychodzić po szkole. Jak Emi zacznie panować nad wodą to będziemy chodzić nad morze.
A jak nad ziemią to do lasu.
- Dokładnie. Dobra chodźmy do domu, bo jutro do szkoły, a jeszcze lekcje musimy odrobić. - Zo się załamała, popatrzyła na blondyna, po czym walnęła sie otwartą dłonią w czoło.
- Zupełnie o nich zapomniałam. - Złapała mnie za rękę i popatrzyła mi błagalnie w oczy. - Emi pomożesz mi prawda? błagam!
- Dobrze już dobrze, pomogę ci. - Westchnęłam zrezygnowana i pokręciłam z dezaprobatą. Ciekawa byłam kiedy ta wreszcie się opamięta i zacznie myśleć o nauce.

Siedzieliśmy w pokoju który dzieliłam z ukochanym i odrabialiśmy lekcje.
- Ehh tego jest za dużo.
- Zoey nie jęcz tylko rób. Emily nie będzie wszystkiego za ciebie robić.
- Seba nie bądź taki wredny.
- Zamknij się dziewczyno i daj mi robić lekcje. - Zbeształam dziewczynę. Jej jęczenie było strasznie denerwujące. Może i obiecałam, że jej pomogę, ale muszę najpierw zrobić swoje.
- Ok, ok. - Z ociąganiem wzięła się za swoją pracę domową. Pochyliłam się nad zeszytem i kontynuowałam rozwiązywać zadanie. Szybko skończyliśmy. Oczywiście jak tylko zrobiłam swoje zadania, odrobiłam za przyjaciółkę jej pracę. Po jakimś czasie wraz z czarnowłosym, poszłam do siebie.
- nie powinnaś ciągle robić za nią jej lekcji. - Mój ukochany siedział na podłodze opierając się plecami o łóżko. Włosy miał w artystycznym nie ładzie. Światło księżyca, wpadające do pokoju przez okno zmieniało ich barwę ze złotej na srebrzystą. Rzęsy rzucały długie cienie na wydatne kości policzkowe. Piękne oczy obserwowały każdy mój ruch. Był taki piękny, pomyślałam.
- Tak wiem. Po prostu nie chcę, żeby ta miała kłopoty. - Podeszłam do niego. Sebastian złapał mnie za rękę ni pociągnął delikatnie, acz stanowczo w dół, czym sprawił, że usiadłam mu na kolanach. Uśmiechnęłam sie i przytuliłam do jego torsu. Od jego ciała biło ciepło.
- Sebastianie...To dobrze, że moje moce zaczynają się budzić prawda?
- Tak. - Chłopak objął mnie w pasie. - To bardzo dobrze kochanie, ale teraz będą cię czekać ciężkie treningi.
- wiem. Spokojnie dam sobie radę - Pocałowałam go delikatnie w usta, po czym wstałam i poszłam wziąć prysznic.

* * * * * * * * * *

Tak długo patrzyłem na Emi, aż zniknęła za drzwiami pokoju. Westchnąłem po czym wstałem z podłogi i podszedłem do okna. Wyjrzałem na zewnątrz.Noc była dość ciepła. Na bezchmurnym niebie było widać gwiazdy i księżyc w pełni. Wpatrywałem się w jego tarczę zmartwionym wzrokiem. Martwiłem się o Emily. Czy da sobie radę na treningach? Przecież one są cholernie trudne, a ona jest taka krucha i delikatna. Zaczynała we mnie rosnąć panika o tą dziewczynę. O dziewczynę którą tak bardzo kocham, za którą gotów jestem oddać własne życie.
- Ile gwiazd. - Głosy Emi wyrwał mnie z rozmyśleń. Spojrzałem na nią. Była ubrana w krótką koszulę nocną koloru bladego błękitu. Ten kolor świetnie pasował do jej bladej cery i zielonych oczu. Przytuliła sie do nie, nadal patrząc w niebo.
- Tak dziś jest ich wyjątkowo dużo. - Szepnąłem jej do ucha. Była tak blisko, że czułem zapach szamponu do włosów i jej samej. Pachniała kwiatami.
- Są piękne i jak mocno świecą. - Jej głos drżał z przejęcia.
- Wiesz... Ja widzę jedną, która jest szczególnie piękna i świeci najmocniej. - Popatrzyłem na ukochaną z miłością i czułością.
- Gdzie? - Rozglądała się w jej poszukiwaniu. Westchnąłem i teatralnie wzniosłem oczy w górę. Obróciłem ją łagodnie twarzą do mnie, dzięki czemu mogłem spojrzeć w jej przepiękne oczęta, kształtu migdałów. Były okolone długimi, gęstymi rzęsami.
- Tą gwiazdą jesteś Ty. - Uśmiechnąłem się czule.
- Ohh. - Zarumieniła się i już chciała spuścić wzrok, ale jej nie pozwoliłem. Złapałem ją za podbródek, uniemożliwiając jej odwrócenie się. Długo tak staliśmy patrząc sobie głęboko w oczy. Pochyliłem się i pocałowałem ją w usta. Emi zamknęła oczka i objęła mnie za szyję. Objąłem ją w talli i przyciągnąłem bliżej siebie. Zacząłem całować ją coraz mocniej, coraz bardziej namiętnie. dotyk jej ciała, ciepłych, miękkich ust, sprawiał, że robiło mi się gorąco. Rozchyliłem lekko wargi i przejechałem czubkiem języka po dolnej wardze jej ust. Pod wpływem tego dotyku, rozchyliła je delikatnie i wtedy nasze języki się spotkały. Całowaliśmy się namiętnie, tak jak nigdy wcześniej. To było niesamowite uczucie. Mieć ją tak blisko, że czułem jej zapach, fakt, że całowaliśmy się w ten sposób, że oddawała mi pocałunki tak samo namiętnie, było dla mnie czymś niesamowitym. Tego uczucie nie jestem nawet nazwać. Nie przerywając pocałunków, wziąłem Emily na ręce i posadziłem na biurku. Zacząłem błądzić dłońmi po jej ciele.Jej ręce zjechały z mojego karku na plecy. Oderwałem się od niej na chwile, zdjąłem koszule jednym, szybkim ruchem i wróciłem do całowania jej słodkich warg. Dziewczyna się w ogóle nie opierała, wręcz przeciwnie, oddawała pocałunki z taką samą siła i namiętnością. Zjechałem z pocałunkami na jej szyje. Odchyliła głowę, oddychając szybko. miała przymknięte oczy. całowałem każdy milimetr jej cudownej szyi. Zrobiłem jej malinkę pod lewym uchem, za co zostałem nagrodzony cichym jęknięciem.
- Kocham cię najdroższa. - Wyszeptałem.
- Ja ciebie też. - Jej głos drżał od nadmiaru emocji. Głaskałem jej brzuch. Już chciałem zdjąć z niej ubranie, gdy nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Kto tam?
- to ja Zoey. Mogę wejść? - Spojrzeliśmy z Emi na siebie. Dziewczyna miała lęk w oczach. Za chny ludowe nie mogliśmy pozwolić by ta zobaczyła nas w takiej sytuacji. Nie mielibyśmy spokoju, zaczęłoby się bombardowanie nas pytaniami. wziąłem ukochaną na ręce, posadziłem na łóżku, a sam usiadłem na podłodze, opierając się plecami o nogi dziewczyny. Emily zasłoniła malinkę włosami, wzięła książkę która leżała na nocnym stoliku i zaczęła udawać, że czyta.
- Wejdź. - Czarnowłosa otworzyła drzwi i weszła do środka. przyjrzała się nam badawczo. Po chwili jednak wzruszyła ramionami.
- Co chciałaś? - Starałem się mówić normalnie.
- Chciałam się tylko spytać czy macie ochotę coś zjeść bo Cam zamawia pizze.
- Zo dzięki, ale my i tak już idziemy spać. - em uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Aha, spoko. To ja uciekam.
- Dobranoc Zoey.
- Dobranoc papużki. - Puściła nam oczko i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Oboje odetchnęliśmy z ulgą.
- Eh, że też ta musiała przyjść. - Udałem naburmuszonego. Emi uśmiechnęła się figlarnie, odłożyła książkę i usiadła mi na kolanach, po czym pocałowała mnie w usta.
- I tak bym ci na nic więcej nie pozwoliła. - Patrzyła na mnie z czułością, ale wiedziałem, że dziewczyna mówi poważnie.
- Czemu? - Objąłem ją w talii.
- bo nie jestem jeszcze gotowa. Mam nadzieje, że to rozumiesz. - Pocałowałem ją delikatnie w czoło.
- Całkowicie cię rozumiem i nie mam najmniejszego zamiaru cię do czegokolwiek zmuszać.
- Dzięki. - Uśmiechnęła się promiennie, a po chwili ziewnęła, zakrywając usta ręką.
- Chodźmy spać.
- ok. - Wstała niechętnie. Położyła się na łóżku i przykryła kołdrą. Poszedłem wziąć szybki prysznic. Woda rzeczywiście działa kojąco, ale nadal moją głowę wypełniały nie fajne myśli. Ciągle się zastanawiałem skąd znam tego całego Willa. Westchnąłem, wytarłem się, po czym ubrałem i wróciłem do pokoju. Emi leżała plecami do drzwi i patrzyła przez okno. Podszedłem do łóżka i wgramoliłem się na miejsce obok dziewczyny. Ta momentalnie się do mnie przytuliła. Na jednej ręce oparłem głowę, a drugą zacząłem głaskać ukochaną po włosach i plecach. Po chwili Em już spała. Patrzyłem na jej spokojną twarz pogrążoną we śnie i znów zaczęła narastać we mnie obawa. Przytuliłem ją mocniej i zamknąłem oczy wtulając twarz w jej miękkie włosy. Po chwili odpłynąłem do świata snów.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 18:33, 21 Paź 2011 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna » Opowiadania, wiersze, teksty piosenek itp Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin