Forum  Strona Główna
Świat Nastolatków
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Droga do szczęścia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna » Opowiadania, wiersze, teksty piosenek itp Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Droga do szczęścia
Autor Wiadomość
Neko
Twórcy



Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ustroń

Post Droga do szczęścia cz. 12
- Rose! - krzyknęłam, kiedy już do nich [Rose i Lily] dobiegłam. Rose siedziała na ławce w parku, a Lily stała obok niej. Trudno powiedzieć, czy [Rose] płakała, jednak szczęśliwa na pewno nie była. Kiedy stanęłam obok niej wstała i promiennie się uśmiechnęła. Bardzo dobrze wiedziałam, że ten uśmiech nie jest prawdziwy, ale nic nie powiedziałam. Może lepiej, żeby sama to przemyślała?
Nigdy nie wiem, co Rose skrywa w sercu...
- Dobra! - powiedziała Rose. - Czas na przygotowania!
- Rose...
- Co? Teraz się z tego nie wywiniesz! Musisz sprawić, żeby Ren się w tobie zakochał! - dalej się uśmiechała.
- Zakochał?! - krzyknęłam - Jakie zakochał? To jest tylko wypad do kina!
- Tak, tak... - westchnęła Lily prowadząc mnie za rękę w stronę mojego domu.
- Poważnie! - dalej protestowałam.

***

Kiedy doszłyśmy do domu Mia już tam była. Dziewczyny wymieniły spojrzenia i popatrzyły na mnie. Znowu błysk. Tyle tylko, że silniejszy... Wzdrygnęłam się.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć wciągnęły mnie do domu. Najpierw Rose wyciągnęła z mojej szafy wszystkie ubrania i buty. Dała mi do przymierzenia kilka (większość) z nich i po jakimś czasie razem wybrałyśmy ciemnoniebieską sukienkę z białymi wzorami motyli, która sięgała mniej więcej do kolan oraz czarne półbuty na małym obcasie. Później Lily zrobiła mi makijaż. A ponieważ nie mam zbyt wielu kosmetyków ograniczyła się tylko do błyszczyka i lekkiego makijażu na powiekach koloru srebrnego. Bardzo się cieszę, że nie był to mocny makijaż. Na koniec Mia ułożyła mi włosy, a właściwie tylko dodała do nich srebrną spinkę w kształcie kokardki. Śliczna!

Dwadzieścia minut przed 17.00 przyszedł Ren. Drzwi otworzyła mu Rose.
- Hej - przywitał się Ren wchodząc do domu.
- Cześć - odpowiedziała Rose. - Poczekaj chwilkę. Louise będzie za chwilkę gotowa.
Ren spojrzał na mnie i się zatrzymał cały czas patrząc na mnie. Czułam, że się rumienię.
- Lou- - nie dokończył, bo nagle pokazała mu się Mia.
- Cześć braciszku - uśmiechnęła się.
- Lou? - zdziwiła się Lily. Jest bardzo spostrzegawcza - Nie wiedziałam, że mówisz tak do Louise.
- Eh? - oboje odwróciliśmy się w jej stronę.
- No, nazwałeś ją przecież Lou - wytłumaczyła Lily.
- Naprawdę? - zdziwiłam się - Kiedy?
- Mniejsza o to. - powiedziała Mia - Możesz teraz tak do niej mówić, co nie Ren? Louise?
- Mnie to nie przeszkadza... - powiedziałam, czując, że robi mi się coraz cieplej. W szczególności na twarzy.
- Mnie chyba też... - Ren też zrobił się troszkę czerwony, ale nie aż tak jak ja.
- No to załatwione! - uśmiechnęła się Lily.

***

Wsiadłam na tylne siedzenie jego motoru i pojechaliśmy do kina. Nawet kiedy już jechaliśmy mogłam zobaczyć w myślach jak to dziewczyny się śmieją i myślą co by tu dalej zrobić, żeby nas zeswatać. Jeszcze kiedy doszła do nich Mia... Która ma moje zdjęcie z Ren'em.... Cholera! Zapomniałam, że ona ma dalej to zdjęcie! Jeśli pokaże je Rose i Lily już nie zaznam spokoju.
- Lou... - Ren wyrwał mnie z zamyślenia.
- Co jest? - spytałam ledwo słysząc co mówi przez szum.
- Ła...nie wy...asz - słyszałam tylko urywki wyrazów.
- Co?! - krzyknęłam.
- Ładnie wyglądasz! - krzyknął tak, że mogłam usłyszeć. Trochę się zarumieniłam, ale już o wiele mniej niż zawsze. Może już się do tego (albo raczej; niego) przyzwyczaiłam. Tak na marginesie, to dlaczego ja się w ogóle rumienię?
- D-dzięki. - powiedziałam.
- Trzymaj się mocno! - krzyknął - Trochę przyspieszę.
Chwyciłam go w pasie i oparłam głowę o jego plecy. Trochę opornie mi to szło, ale się udało.

Po jakiś piętnastu minutach byliśmy w kinie. Weszliśmy do sali, gdzie było pełno ludzi, a raczej par. Trochę onieśmielona tym widokiem spytałam;
- Co dziś puszczają?
- Eh? Nie wiem... - spojrzał na bilet - "Perfect Couple" - przeczytał i doszło do nas dlaczego jest tu tyle par i jakie widoki nas czekają... Nie te z filmu... Dlaczego ze wszystkich filmów musiał to być romans?
Usiedliśmy na swoich miejscach i zaczęliśmy oglądać. Podczas seansu mieliśmy okazję "podziwiać" kilkanaście, albo i więcej, całujących się par. Widziałam, że Ren był trochę zawstydzony, zresztą ja też, więc kiedy film się skończył odetchnęliśmy z ulgą. Wyszliśmy z kina i zobaczyłam, że coś błysnęło w krzakach niedaleko parkingu. Pierwsza myśl: Mia, Lily i Rose (która została tu raczej ściągnięta siłą) na nas patrzą.
- Chcesz iść na lody? - spytał Ren i nagle usłyszeliśmy "JEST!". Ren też już się zorientował, że nie jesteśmy sami, więc podszedł do źródła odgłosów i spojrzał tam. Oczywiście miałam rację; były tam dziewczyny. Siedziały w kółku i udawały, że grają w karty.
- Mia, masz 4 pik? - spytała Lily.
- Nie, a ty masz 8 kier? - spytała i wymieniła się z Lily kartami.
Odchrząknęłam.
Spojrzały w moją stronę.
- O cześć! - przywitała się Mia. - Co tam?
- Można wiedzieć co wy tu robicie? - spytałam.
- Gramy w karty. Nie widać? - powiedziała Lily. Spojrzałam na Rose.
- Nie patrz na mnie. - powiedziała. - Zostałam tu zaciągnięta siłą.
Zupełnie tak jak podejrzewałam.
- Dobra, mniejsza z tym. Idźcie do domu - powiedział Ren, po czym chwycił mnie za rękę i poprowadził do motocyklu. Odjechaliśmy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Neko dnia Pią 20:53, 02 Gru 2011, w całości zmieniany 2 razy
Pią 18:58, 25 Lis 2011 Zobacz profil autora
Neko
Twórcy



Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ustroń

Post Droga do szczęścia cz. 13
Po wspólnie spędzonym wieczorze poszliśmy do domu. Zdecydowałam, że to będzie mój ostatni dzień tutaj. Źle bym się czuła dłużej wykorzystując rodzinę Ren'a. W domu powitali nasz jego rodzice i Mia oczywiście. Przywitałam się, po czym poszłam na górę do pokoju Mii. Kiedy tylko zamknęłam drzwi zwróciłam się do Mii, siedzącej przy biurku.
- Mogę wiedzieć co robiłyście w krzakach przed kinem?
- Mówiłam ci. - odpowiedziała jakby zdziwiona. - Grałyśmy w karty.
- Aha. W karty... - powiedziałam - Przed kinem? I to w nocy?
- No. Nie wiesz, że świeże powietrze jest zdrowe dla organizmu?
- Uczysz się biologii, co? - Mia się uśmiechnęła, i zakładam, że pomyślała "Przejrzała mnie" albo coś w tym stylu. - Błagam cię, nie próbuj mnie swatać, dobrze? - powiedziałam błagalnym tonem. - Nie wiem, czy go kocham czy nie, ale na pewno nie potrzebuję swatki.
- Dobra... - westchnęła Mia, ale zaraz potem w jej oczach znów pojawiło się to tajemnicze światełko. - Ale obiecaj, że powiesz mi od razu kiedy będziesz już wiedziała, że się zakochałaś, niekonieczne w Ren'ie. Chociaż chcę ciebie za szwagierkię, a nie jakąś lalunie. No, ale Ren ma chyba lepszy gust - uśmiechnęła się.
- Obiecuję - moje usta wykrzywiły się w uśmiechu.
Później zeszłyśmy na kolację i poszłyśmy spać (ale to dopiero po 22.00, a i tak rozmawiałyśmy dość długo).
Następnego dnia spakowałam moje rzeczy i zeszłam na dół. W kuchni siedzieli rodzice Ren'a, Mia, no i Ren. Stałam przed nimi.
- Bardzo dziękuję za państwa gościnność - powiedziałam. - Obiecuję, że będę codziennie przychodzić do pracy i przepraszam, że zawaliłam te pierwsze dni.
- Nie ma za co, kochanie - uśmiechnęła się pani Cameron.
- A co do pracy, to powiedz, kiedy nie będziesz mogła przyjść, Ren cię zastąpi - dokończył tata Ren'a.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. - Ja już pójdę. O 13.00 będę w pracy.
Chciałam wyjść, ale Ren mnie zatrzymał.
- Jedziesz do szpitala? - spytał.
- Nom, jak tylko zaniosę do domu moje rzeczy - odpowiedziałam.
- W takim razie zawiozę cię moim motorem - zaproponował. W prawdzie nie wiedziałam czy się zgodzić, ale w końcu przytaknęłam. Ubraliśmy buty i wyszliśmy. Tym razem czułam "błyski" już nie tylko u Mii, ale także u jej rodziców. Co za tajemnicze zjawisko...
Kiedy dojechaliśmy do mojego domu (co zajęło nam jakieś pięć minut) weszłam, położyłam torbę i wzięłam kilka rzeczy od mamy. Nie trwało to więcej niż piętnaście minut. Później znów wsiadłam na tył motocyklu i pojechaliśmy do szpitala. Tam, w pokoju mamy byli lekarze i biegali wokół mamy. Mama była chyba nieprzytomna. Serce we mnie zamarło. Ren, który dopiero co wszedł był równie zdziwiony i przestraszony, co ja. Jednak szybko się opamiętał i pociągnął mnie jak najdalej od sali mamy. Nie wiedziałam co się dzieje. W głowie miałam mętlik, a w moich myślach powstawały najgorsze możliwe scenariusze. Ren starał się mnie uspokoić, ale na darmo. Byłam przestraszona i zdezorientowana... Do oczu napłynęły mi łzy. Ren, widząc to przytulił mnie mocno, a ja w jakiś sposób czułam się bezpieczniejsza...
Ale co z moją mamą?

* * *

Następnego dnia mama poczuła się lepiej. Kiedy przyszłam do szpitala uśmiechała się jak zawsze.
- Cześć - przywitałam się. - Jak się czujesz?
- Już dobrze - uśmiechnęła się. - Usiądź. Muszę ci coś powiedzieć.
- Dobrze. - powiedziałam ciekawa co takiego mama chce mi powiedzieć.
- Mieszkasz jeszcze u Ren'a? - spytała.
- Nie. Wczoraj wzięłam swoje rzeczy i wróciłam do domu... ale będę tam pracować... - ostatnie słowa wypowiedziałam bardzo wolno. - O Boże! Znowu nie poszłam do pracy! - krzyknęłam.
Mama zaśmiała się, jednak zaraz potem spoważniała.
- Kochanie - zaczęła - jak już wiesz, twój ojciec ma nową rodzinę w USA. Ma syna. - Nie wiedziałam do czego zmierza. - Innymi słowy masz przyrodniego brata.
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Pamiętasz dzień kiedy zawieźli mnie do szpitala? - spytała. - Tego dnia wyszłam rano.
- Tak. - przypomniałam sobie tamten dzień.
- Wtedy... - zrobiła pauzę - spotkałam się z twoim ojcem... - Co? Jak?, byłam naprawdę zdziwiona. - Wtedy już wiedziałam, że jestem chora na białaczkę.
- Co?! Dlaczego mi nie powiedziałaś?!
- Uspokój się. - powiedziała spokojnym tonem. - Pozwól mi dokończyć.
- Um.
- Nie chciałam żebyś sama mieszkała, więc razem z twoim ojcem podjęliśmy decyzję, że zamieszkasz z Ian'em - twoim przyrodnim bratem.
- Eh? - Dalej nie mogłam zrozumieć.
- Nie chciałam żebyś mieszkała sama. - delikatnie dotknęła mojej twarzy. Jej ręka była zimna. - Proszę, zgódź się.
- Dobrze. - Nie chciałam, żeby mama martwiła się o mnie. Już wystarczy, że bez tego źle się czuje. - Kiedy ma przyjechać?
- Jutro.
Nie chciałam mieszkać z Ian'em. Chociaż, dobrze, że nie wpadli na pomysł żeby mnie przenieść do USA, do rodziny Ian'a. Swoją drogą, ciekawe jaki on jest?

Tego dnia wreszcie poszłam do pracy. Ren dał mi fartuch i zaczęłam realizować zamówienia klientów. Muszę przyznać, że całkiem nieźle mi to szło. Jednak dalej nie potrafiłam się wyzbyć myśli o zamieszkaniu pod jednym dachem z Ian'em. Nie wiem, czy miałam dziwnym wyraz twarzy czy się po prostu domyślił, ale Ren zapytał czy coś mnie dręczy, a ja poczułam potrzebę opowiedzenia mu o wszystkim. Nie chciałam zwalać na niego jeszcze swoich problemów, ale i tak już to zrobiłam, więc...
- Mam zamieszkać z moim przyrodnim bratem - powiedziałam. - Przyjedzie jutro. Jest o rok młodszy od Mii.
- Rozumiem. - odpowiedział Ren. - O której ma przyjechać?
- Jakoś po południu.
- Mogę do ciebie w tedy przyjechać? - uśmiechnął się.
- Jasne! Będzie mi raźniej.
Po tej rozmowie wzięliśmy się do pracy. Skończyliśmy około 19.00. Kolejny dzień przeminął mi tak szybko... Trochę za szybko. Nie bardzo chciałam spotkac mojego przyrodniego brata... No, ale cóż... Mam tylko nadzieję, że to nie będzie jakiś bucowaty debil, bo tego nie zniosę..!

W poniedziałek, jak zwykle wstałam o 7.00 i zaczęłam się przygotowywać do wyjścia do szkoły. Najpierw poszłam do łazienki, gdzie się umyłam. Później przebrałam się w mundurek szkolny i zjadłam śniadanie. Około 7.40 wyszłam z domu i poszłam w kierunku szkoły. Nie specjalnie cieszyło mnie siedem godzin spędzonym na uczeniu się jakichś wzorów i innych rzeczy. Jedyne co mnie w tym cieszyło to to, że mam jeszcze siedem godzin, podczas których nie poznam Ian'a. Niestety lekcje mijały mi niewyobrażalnie szybko. Dlaczego?! Naprawdę nie chciało mi się wracać do domu. Dzięki Bogu, że Ren szedł ze mną (do szkoły nie jeździ motocyklem). Mam nadzieję, że to spotkanie nie będzie najgorszym w moim życiu.
Kiedy już byliśmy w moim domu drzwi były otwarte, a na sofie siedział dość wysoki blondyn. Jego brązowe oczy były skierowane na ekran. Zauważył nas dopiero kiedy zamknęłam drzwi.
- Cześć - przywitał się.
- H-hej.. - powiedziałam bez przekonania. Jego wzrok powędrował na Ren'a.
- To twój chłopak? - spytał. - Nie będę przeszkadzał.
- To nie mój chłopak. - powiedziałam, ale czułam jakby żal, że tak nie jest... Dziwne... - Swoją drogą, skąd masz klucze do domu?
- Tata mi je dał. - odpowiedział patrząc na ekran. - Zajrzałem do lodówki i nie ma tam nic oprócz hamburgera i wody..! Co ty, tylko hamburgery jesz? W sumie, trochę przypominasz hamburgera.
- Że co?! - wkurzyłam się na maxa. - Powtórz, bo chyba nie usłyszałam.
- Jesteś przygłucha, Hamburgerku? - powiedział z ironią. Już chciałam podejść do niego i uderzyć go prosto w twarz, ale Ren mnie zatrzymał.
- Mógłbyś zachowywać kulturalniej, co? - zwrócił się do Ian'a. - Pamiętaj, że nie jesteś u siebie.
Był spokojny, ale jednak widać było, że jest zły.
- Heh.. - westchnął z uśmiechem Ian. - Poważnie nie jesteś chłopakiem Hamburgerka?
- Co za mały..! - znowu byłam wściekła.
- Lepiej mi pokaż, gdzie będzie mój pokój, bo muszę się rozpakować. - powiedział.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Neko dnia Sob 23:09, 03 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Pią 23:04, 02 Gru 2011 Zobacz profil autora
Nallon




Dołączył: 25 Wrz 2011
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jaskinia. ^^

Post
Łaa~~ Reklama zniknęła, więc mogę skomentować. *O*
Brat? o.O Już trafił na listę znienawidzonych postaci. Jak on się tak może do mojej Louise odzywać? ==
Widzę, że coraz dłuższe części piszesz. =^^=
Buu.! Wyprowadzasz ją? I gdzie będzie moja Love Story? >/


Post został pochwalony 0 razy
Pon 18:59, 12 Gru 2011 Zobacz profil autora
Neko
Twórcy



Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ustroń

Post
Nie martw się Love Story nie zniknie Very Happy
Aż tak go nie lubisz? Może kiedyś zmienisz zdanie~ :]


Post został pochwalony 0 razy
Pon 20:26, 12 Gru 2011 Zobacz profil autora
Neko
Twórcy



Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ustroń

Post Droga do szczęścia cz. 14
Kiedy wskazałam Ian’owi pokój wziął swoje bagaże i zaczął się rozpakowywać. Kilka minut później poszłam z Ren’em do pracy. Tam pracowałam tylko trzy godziny. Tak, razem z tatą Ren’a, uzgodniliśmy; będę pracować do końca roku szkolnego tylko trzy godziny dziennie, a kiedy zaczną się wakacje (czyli już w ten piątek) będę pracowała siedem godzin dziennie.
Po skończonej pracy Ren zawiózł mnie do szpitala. Powiedział, że na mnie poczeka, ale nie chciałam żeby tracił przeze mnie czas, więc odesłałam go do domu. W drodze na ostanie piętro, do pokoju mamy wpadłam na dziewczynę, mniej więcej w wieku Ian’a. Zderzyłyśmy się, ale na szczęście nic sobie nie zrobiła.
- Przepraszam – powiedziałam. Po bliższym przyjrzeniu się jej stwierdziłam, że jest bardzo ładna. Ciemnobrązowe włosy opadały jej na ramiona, a niebieskie oczy patrzyły na mnie przyjaźnie.
- Nie szkodzi – uśmiechnęła się. Wcale nie wyglądała na chorą. – Masz może ochotę na coś słodkiego? – spytała.
- Eh? – zdziwiłam się nagłym pytaniem.
- Dostałam dzisiaj od koleżanek trochę słodyczy. Pomyślałam, że może chciałabyś..?
- Jasne! – uśmiechnęłam się – tylko nie mogę zostać dłużej niż pół godziny. Muszę iść do mamy.
- Rozumiem. – powiedziała i poprowadziła mnie do swojego pokoju. Jej pokój był dokładnie taki sam jak mamy. Bladoniebieskie ściany, biały sufit, telewizor, okno., dwa łóżka (z tego jedno było „niezamieszkane”) oraz nocne stoliki. Dziewczyna otworzyła szufladkę w stoliku i wyciągnęła opakowanie z pierniczkami i innymi łakociami. Od samego patrzenia ślinka mi ciekła. Podała mi pudełko.
- Poczęstuj się – powiedziała.
- Na pewno mogę? – spytałam dla pewności.
- Na pewno. I tak sama tego nie zjem.
- Jestem Louise – przedstawiłam się.
- Ja nazywam się Hana.
- Hana? – zdziwiłam się. – To japońskie imię, prawda?
- Aha.. Urodziłam się w Japonii, podczas wycieczki moich rodziców. – powiedziała.
- Ale fajnie! Wiesz, co znaczy „Hana”? – spytałam, a Hana pokręciła przecząco głową. – „Hana” w kanji znaczy „kwiat”. Ciekawe dlaczego twoi rodzice tak cię nazwali. Jednak mimo wszystko to bardzo piękne imię!
- Tak – uśmiechnęła się. – Bardzo je lubię.
Nagle usłyszałyśmy dźwięk tłuczonej szyby. Stłuczona szyba znajdowała się w tym pokoju. Na Hanę spadła rzecz winna temu. Była to piłka do baseball’u. Chwilę po tym drzwi pokoju otworzyły się. Naprawdę się zdziwiłam kiedy zobaczyła w nich Ian’a. Co on tu robi?
- Strasznie przepraszam za to! – powiedział do Hany, a ona tylko się uśmiechnęła. Było to równoznaczne z „nic się nie stało”.
Dopiero potem Ian zauważył, że ja też tu jestem.
- Hamburgerek! – krzyknął tak głośno, że pielęgniarka przechodząca obok, go uciszyła.
- Zamknij się, Knypku! – odpowiedziałam mu z wściekłością. – A Tak w ogóle, to co ty tu robisz, i dlaczego rozwaliłeś szybę piłką do baseballu?
- W USA byłem w drużynie baseballowej, a dzisiaj zobaczyłem jak członkowie tutejszej drużyny grają i chciałem spróbować z nimi zagrać i tak jakoś wyszło…
- Jesteś do niczego… - stwierdziłam, wzdychając.
- Cicho! – wkurzył się chyba.
- Hamburgerek? Knypek? – Hana była najwidoczniej zdezorientowana.
- Hahaha… Ten tu oto debil to (niestety) mój brat – odpowiedziałam.
- Miło mi cię poznać – zwróciła się do Ian’a. – Jestem Hana.
- Mnie również. Jestem Ian. – WOW! Ian umie się zachować! (ode mnie: O.O xD). Patrzyli sobie w oczy. Oboje byli zarumienieni. Chemia. Między nimi jest chemia. Oto moje stwierdzenie. Trzeba się ewakuować, pomyślałam.
- Dobra, to wy sobie porozmawiajcie, a ja zajrzę do mamy – uśmiechnęłam się.
Wyszłam z pomieszczenia kierując się w stronę pokoju mamy. Dojście tam nie zajęło mi nawet pięciu minut. Kiedy doszłam mama była jak zwykle uśmiechnięta, a pierwsze pytanie, które zadała to: „I jak? Dobrze się dogadujecie z Ian’em?”, moja odpowiedź powinna zabrzmieć „nie”, ale przecież nie mogłam jej tego powiedzieć. Zdobyłam się na kłamstwo.
- Tak – spojrzałam na podłogę – Ale on wymyślił mi nowe przezwisko, więc ja jemu też! – postanowiłam powiedzieć choć trochę prawdy.
- A jakie? – spytała mama.
- „Hamburgerek” – odpowiedziałam z irytacją, a mama zaczęła się śmiać. Aż poleciały jej łzy.
- A ty jakie mu wymyśliłaś? – starała się tłumić śmiech.
- Nazywam go knypkiem – odpowiedziałam.
- A Ren? Nie jest zazdrosny? – spytała, a ja, nie wiedzieć czemu, zarumieniłam się.
- Nie, bo nie ma powodu! – szybko krzyknęłam.
Znowu rozmawiałyśmy dość długo aż w końcu godziny odwiedzin się skończyły. Chciałam jeszcze trochę pogadać z mamą. Zapomniałam powiedzieć jej o zakończeniu roku… Chociaż pewnie i tak nie przyjdzie… Nie wypuszczą jej. Wyszłam z szpitala, a tam znowu stał Ren. Nie mogłam uwierzyć.
- Ile tu czekasz? – spytałam pomijając przywitanie. – Przecież mówiłam ci, że pojadę autobusem.
- Akurat przejeżdżałem i pomyślałem, że pewnie jeszcze tu jesteś.
- Kłamiesz. – odpowiedziałam z całą pewnością, że kłamie. Nie wychodzi mu to.
- Nie kłamię – dalej zaprzeczał. Westchnęłam. Może nie wychodzi mu kłamanie, ale jest uparty jak osioł.
- No to pozwolisz zabrać się na lody? – zapytałam – Tu niedaleko jest fajna kawiarenka. Chcesz?
- Jasne, czemu nie. – Odpowiedział, a ja chwyciłam go za rękę i poprowadziłam w stronę kawiarenki. Dopiero kiedy tam doszliśmy, a raczej dobiegliśmy, zorientowałam się, że dalej trzymam jego rękę. Szybko ją puściłam.
- Raany! Dlaczego ty tak szybko biegasz? – powiedział dysząc, a ja się zaśmiałam.
- Może dlatego, że jestem w drużynie sprinterskiej? – uśmiechnęłam się.
Weszliśmy do kawiarenki. Zamówiliśmy lody i rozmawialiśmy. Po godzinie wyszliśmy.
- Wah! – popatrzyłam na zegarek – Już 21.00! Ian pewnie umiera z głodu! Zaraz… To przecież dobrze! – Ren się zaśmiał.
- No co? Nie lubię go! A przed mamą muszę udawać, że jest świetnie! Mógłby się czymś zatruć!
Ren dalej się śmiał.
- Przestań! – powiedziałam z irytacją.
- No to może razem go otrujemy? – zaproponował z ironią Ren.
- Rozumiem, że chcesz się wprosić na kolację.
- Zależy co będzie jako danie główne.
Zaśmialiśmy się.
Posiedliśmy na parking niedaleko szpitala i pojechaliśmy do mojego domu. Kiedy otworzyłam drzwi od razu pokazał mi się Ian.
- Umów mnie z tą dziewczyną! – powiedział z determinacją. Naprawdę się zdziwiłam, ale nie miałam wytrzeszczonych oczu, tylko się zaśmiałam – i to dość głośno. Wtedy Ian zauważył Ren’a.
- Zakochałeś się? – spytał Ren. – Niesamowite.
- Cicho! – Ian nie zaprzeczył, widać było, że jest zawstydzony. Dalej się śmiałam.
- Dobra wejdźmy już – powiedziałam tłumiąc śmiech. – Pogadamy przy kolacji.
Razem z Ren’em zrobiliśmy kolację. Niestety nie mogliśmy otruć jedzenia Ian’owi z dwóch powodów. Pierwszy: chcę zobaczyć go na randce, no i będzie musiał mi się jakoś odwdzięczyć, a drugi: i tak nie mam czym go otruć, no chyba, że niesamowitymi ilościami octu (hahaha..! xD).
- No więc – zaczęłam, kiedy już jedliśmy – chcesz się umówić z Haną, tak?


Post został pochwalony 0 razy
Wto 17:06, 27 Gru 2011 Zobacz profil autora
Nallon




Dołączył: 25 Wrz 2011
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jaskinia. ^^

Post
Jej~~ Zawstydził się. Jakie to kochane. ^^
A Ren w ogóle wie, że ją kocha? XD
Widzę, że się coraz bardziej rozpisujesz. *ale to i tak mało* xD


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:02, 13 Sty 2012 Zobacz profil autora
Neko
Twórcy



Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ustroń

Post
Prawda? Very Happy
Nie, prawdopodobnie nie xD
Jeszcze mało?! *zdziwko* xd


Post został pochwalony 0 razy
Nie 11:40, 15 Sty 2012 Zobacz profil autora
Neko
Twórcy



Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ustroń

Post Droga do szczęścia cz. 15
- Nom – powiedział dość cicho jak na niego.
- Mimo, że cię znam tylko jeden dzień nie mogę uwierzyć, że się zakochałeś – wtrącił Ren.
- Chcesz się bić? – spytał Ian prowokującym tonem.
- Chętnie – odpowiedział rozzłoszczony Ren. Nie mogłam uwierzyć, że to ten sam chłopak, który jest zawsze spokojny.
- Ej! – krzyknęłam – przestańcie!
Oboje zamilkli.
- To… wiesz już co lubi? – spytałam.
Ian pokręcił przecząco głową.
- A co ją interesuje, jej hobby?
Znów pokręcił przecząco głową.
- No to może wiesz dlaczego jest w szpitalu?
Dalej nic nie wiedział.
- No to co ty o niej wiesz?! – spytałam dość głośno.
- Eee… że jest bardzo ładna? – powiedział pytająco. Kiedy usłyszałam, co powiedział uderzyłam go pięścią w głowę. – Za co to było?!
- Za twoją głupotę, debilu! – powiedziałam, a Ren się zaśmiał. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
- Już się zamykam.
- Skoro nic o niej nie wiesz, to jakim cudem jesteś w niej zakochany?!
- No, bo ona jest taka ładna i delikatna.
Westchnęłam. On jest głupkiem? Niech sobie sam radzi!
- Dopóki nie dowiesz się o niej kilku rzeczy w niczym ci nie pomogę! – oznajmiłam – Jutro dam ci listę rzeczy, których musisz się dowiedzieć.
Skończyliśmy jeść. Ren pojechał do domu, Ian włączył telewizję, a ja zaczęłam przygotowywać listę. Jeśli nie dowie się chociażby jednej rzeczy obiecuję, że zginie najgorszą możliwą śmiercią! A jeśli zrani Hanę czeka go jeszcze gorszy los! Już ja o to zadbam!
Tak mniej więcej zleciała mi też niedziela. W poniedziałek znowu musiałam iść do szkoły. Ian też poszedł do swojego nowego gimnazjum. Już kiedy wchodziłam do szkoły natknęłam się na Yoh. Jak zwykle z tym swoim wkurzającym uwodzicielskim uśmieszkiem.
- Cześć – przywitał się.
- Czego chcesz? – zapytałam chłodno. – Jeśli to nic ważnego, to wybacz, ale muszę już iść.
Już chciałam iść kiedy złapał mnie za rękę.
- Gdzie jest Księżniczka? – spytał. W pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi z tą „Księżniczką”, ale zaraz potem zrozumiałam, że chodzi mu o Rose.
- Masz sklerozę? Rose wyraźnie powiedziała ci, że nie chce cię widzieć, a tym bardziej spotykać się z tobą.
- A co jeśli powiem, że chcę ją przeprosić za ostatni raz? – spytał.
- I tak cię do niej nie zabiorę – odparłam – A teraz przepraszam, ale śpieszy mi się.
Poszłam dalej kierując się w stronę mojej klasy. Ren, Lily i Rose już tam byli.
- Nie uwierzycie kogo spotkałam przed chwilą – zwróciłam się do dziewczyn. Spojrzały na mnie pytająco. – Yoh! Chciał żeby zaprowadziła go do ciebie! – spojrzałam na Rose.
- Bezczelny! – powiedziała Lily. Wtedy podszedł do nas Ren. Zdziwiłam się, bo nie rozmawialiśmy ze sobą za dużo w szkole.
- Hej – przywitał się. – Dzisiaj nie musisz przychodzić do pracy.
- Eh? – zdziwiłam się – Dlaczego?
- Rodzice jadą na krótkie wakacje, więc restauracja będzie nieczynna do końca tygodnia.
- Ah, jasne – uśmiechnęłam się.
- Ren! – zawołał go chłopak mniej więcej jego wzrostu. Obok niego stał drugi, bardzo wysoki. Stali w drzwiach naszej klasy. Nigdy przedtem ich nie widziałam, więc pewnie są z innej klasy.
- Chodźcie tu! – odpowiedział Ren. Kiedy podeszli do nas przedstawił nam ich.
- To Jun. – Wskazał niższego chłopaka. Miał przydługawe, kasztanowe włosy tak jak oczy, był uśmiechnięty jak dziecko. Wyglądał na towarzyskiego.
- Hejka! Jestem Jun. Miło mi was poznać! – powiedział. Słodki~
- A to Matt – wskazał wysokiego chłopaka. Wyglądał na spokojnego i trochę strasznego. Jego włosy były czarne, a oczy stalowoniebieskie.
- Jestem Matt, miło mi – powiedział przyjaźnie.
- Miło nam – powiedziałam. – Ja jestem Louise, a tam siedzą Lily i Rose – przedstawiłam kolejno dziewczyny.
- Ta Louise, o której Ren tak dużo mówi? – powiedział Jun. - Więc naprawdę jesteś taka ładna jak mówił.
Zaczerwieniłam się.
- Ty… - zaczął Ren – NIE ŻYJESZ! – krzyknął, po czym zaczął łapać Jun’a. To było naprawdę śmieszne. Pierwszy raz zobaczyłam Ren’a wśród przyjaciół. To naprawdę miły widok. Nawet się nie zorientowałam, kiedy z uśmiechem obserwowałam Ren’a. Podparłam głowę ręką. Nie wiem dlaczego, ale poczułam takie ciepło w sercu patrząc jak Ren bawi się wśród swoich przyjaciół.
Poczułam na sobie wzrok dziewczyn. Spojrzałam w ich stronę. Patrzyły na mnie tym swoim wzrokiem.
- No co? – spytałam.
- Nie, nic – odpowiedziały, po czym uśmiechnęły się do siebie. Coś knuły. Na pewno.

Po szkole od razu poszłam do szpitala szpitala. Tym razem poszłam też odwiedzić Hanę. Trochę się zdziwiłam, kiedy zobaczyła w jej pokoju Ian’a. Wiem, że ją lubi i tak dalej, ale i tak się zdziwiłam. Kiedy mnie zobaczył, wstał z krzesła i powiedział, że musi coś załatwić. Usiadłam na jego miejscu. A przed tym przywitałam się. Bardzo chciałam zapytać, dlaczego jest w szpitalu. Ale czy się nie obrazi?
- Wiesz.. – zaczęła – możesz powiedzieć Ian’owi, że nie jestem nim zainteresowana?
Zdziwiłam się.
- Znaczy, naprawdę go lubię, ale jeśli się do mnie przywiąże nie spotka go nic dobrego naprawdę…
- A mogę wiedzieć, dlaczego? – spytałam. Hana przygryzła wargę.
- Ja… niedługo umrę… - odpowiedziała.
- Co? – spytałam naprawdę cicho. – Jak to? To jakiś żart prawda? Dlaczego?
- Ja od urodzenia mam wadę serca. Nie wiem jak długo będę żyć. Za każdym razem kiedy idę spać boję się, że to był mój ostatni dzień, a kiedy się budzę boję się, że będę miała atak. To naprawdę straszne..!
- W takim razie nie powinnaś spędzić tego czasu z osobami, które kochasz? – powiedziałam, a Hana pokręciła przecząco głową.
- Nie chcę żeby inni cierpieli z powodu mojej choroby. Nie chcę, żeby Ian mnie znienawidził…
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Może to samolubne, ale ja bałabym się ostatnich chwil spędzonych w samotności. Zamiast tego chyba lepiej żeby ci, którzy zostali pamiętali ciebie, jako uśmiechniętą i pełną życia dziewczynę, prawda? – powiedziałam – Ian na pewno cię nie znienawidzi. Jestem pewna, że on chce patrzeć na twój uśmiech, a nie łzy. – Uśmiechnęłam się. Hana przytuliła się do mnie i powiedziała „dziękuję”. Czułam jak płacze.
- Ale ja i tak nie chcę być z Ian’em. Boję się, że go zranię. Nie chcę tego – powiedziała, kiedy już trochę się uspokoiła. – Proszę, powiedz mu to…
- Dobrze – odpowiedziałam niechętnie – ale on się tak szybko nie podda. Nie, jeśli naprawdę jest moim bratem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Neko dnia Czw 16:12, 09 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Wto 17:33, 17 Sty 2012 Zobacz profil autora
Nallon




Dołączył: 25 Wrz 2011
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jaskinia. ^^

Post
A tymczasem w głowie Nallon: nastąpienie cudownego uzdrowienia Hanny lub nagłej, tragicznej śmierci w rękach ukochanego. *^*
Ta męską ochota do bijatyk. I like it~~ <3 xD
Krótkie~~


Post został pochwalony 0 razy
Pią 1:48, 24 Lut 2012 Zobacz profil autora
Neko
Twórcy



Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ustroń

Post
Zobaczysz co będzie ^^
Jeszcze krótkie? O.O


Post został pochwalony 0 razy
Pią 14:07, 24 Lut 2012 Zobacz profil autora
Neko
Twórcy



Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ustroń

Post Droga do Szczęścia cz. 16
- Co?! - Ian wstał z kanapy. - Nie ma mowy, żebym się poddał.
I o to chodzi, pomyślałam. Uśmiechnęłam się do siebie i próbowałam obmyślić plan, jak tu przekonać Hanę, że teraz bycie samotnym nie jest najlepszym wyjściem w tej sytuacji. W tej sprawie poradziłam się również mamy. Ona chyba lepiej rozumie Hanę niż ja. Powiedziała, że mam rację, ale to i tak zależy od niej. To, że nie chce ranić innych znaczy, że ma dobre serce, ale nie wie, że to jest też swego rodzaju samolubność. Jeśli ludzie chcą z nią być to dobrze, ona ich do tego nie zmusza, tak powiedziała. Trzeba będzie jakoś przekonać Hanę. Zrobię to nie ważne jak. A poza tym, wydaje mi się, że ona też polubiła Ian’a. Zrobię wszystko żeby ochronić i ich miłość! Nie, to zabrzmiało jakbym była jakąś obrończynią miłości. Echhh…
Wcale się nie zdziwiłam, że Ian nie chce się poddać. To pewnie jego pierwsza miłość, więc nic dziwnego, że chce o nią walczyć. Teraz mogę uwierzyć, że to naprawdę mój brat.
- Dobra, co mam zrobić żeby powiedzieć jej, że nie obchodzi mnie to, czy mnie zrani czy nie? – spytał.
- Tak jak teraz to powiedziałeś. - odparłam. Uśmiechnął się na znak, że pasuje mu to. - Poproszę jeszcze moje przyjaciółki, żeby jakoś przekonać Hanę.
- Hmm… - Ian zrobił minę flirciarza - jeśli są słodsze niż Hana, to chyba ją sobie odpuszczę.
Uderzyłam go w głowę tak mocno, że nawet mnie rozbolała pięść.
- Żartowałem! – dotknął obolałe miejsce dłonią.
- To lepiej przestań! – krzyknęłam.
- Nie znasz się na żartach? – wymamrotał pod nosem.

* * *

W między czasie odbyło się zakończenie roku szkolnego. Dostaliśmy świadectwa, słuchaliśmy kazania o bezpieczeństwie i tak dalej. Tego dnia poszłam odwiedzić mamę i pokazać jej swoje świadectwo. Cóż, idealne to ono nie było, ale najgorsze też nie. Kiedy mama patrzyła na nie miała dziwny wyraz twarzy.
- Kochanie – podniosła wzrok znad kartki – dlaczego tak marnie poszło ci z angielskim?
O nie, miałam nadzieję, że o to nie zapyta. Nienawidzę tego przedmiotu. To niby kilka słów, ale trzeba się ich wszystkich nauczyć, a do tego ta głupia gramatyka…
- Chyba będziesz musiała sobie załatwić korepetycje z angielskiego – zastanowiła się.
- A, to już sobie załatwiłam – oznajmiłam mamie – Ren będzie mnie uczył.
Mama znowu zrobiła tę minę.
- Ren, tak? Więc chyba nie muszę się martwić. – uśmiechnęła się jak zawsze, kiedy rozmowa zeszła na temat Ren’a.
- Mamo… - popatrzyłam na nią podejrzliwym wzrokiem. – Ty chyba nic nie planujesz, prawda?
- Owszem, planuję – byłam pewna, że odpowie zupełnie inaczej. – Planuję wasz ślub!
- Mamo!

Następnego dnia poszłam do Lily, ale nie zastałam jej w domu. Ciekawe gdzie poszła. Z Alex’em się jeszcze nie pogodziła, a Rose wyjechała z rodziną nad morze. „Może poszła się po prostu przejść?” – pomyślałam. Już miałam iść do domu, kiedy zobaczyłam ją z jakimś chłopakiem. Miał przydługawe blond włosy i duże brązowe oczy. Był bardzo wysoki, ale nie wyższy niż Matt (Alzeid, zmieniłam mu imię na lepsze xD dop.aut.). W pierwszej chwili pomyślałam, że to Alex, szkoda, że tak nie było. Lily widocznie mnie nie zauważyła, więc postanowiłam skorzystać z sytuacji i ukryć się. Nie, nie ukryłam się w krzakach ani za drzewem tylko za pobliskim domem. Co ona tam robiła? Też się zastanawiam. Powinna się zastanawiać jak się pogodzić z Alex’em, a nie latać za innymi chłopakami. Nagle, chłopak schylił się, aby (prawdopodobnie) ją pocałować. Szybko wyskoczyłam z ukrycia i podbiegłam do nich. Nie zatrzymując się chwyciłam rękę Lily i pociągnęłam ją za sobą tuż przed pocałunkiem. Lily na pewno nie była szczęsliwa, że ją tak nagle porwałam, a ten chłopak był pewnie zdezorientowany, ale mniejsza o to.
Po kilku minutach szybkiego biegu zatrzymałam się, a co za tym idzie, Lily też.
- Co ty robisz?! – podniosła głos.
- Chciałabym, zapytać cię o to samo. – Byłam na nią strasznie zła, ale starałam się jakoś zachować spokój. – Co ty robisz z tym chłopakiem?
- To chyba nie powinno cię obchodzić, prawda? – Lily teraz wyszła na arogancką i egoistyczną idiotkę.
Nie mogłam się powstrzymać i spoliczkowałam ją.
- Co to miało być?! – znów podniosła głos.
- Nie zerwałaś z Alex’em, prawda?! – krzyknęłam. – Więc jak możesz się umawiać z innym? Nie sądziłam, że jesteś tak podła.
Lily milczała. Jednak nie wykazywała żadnej skruchy. Jeszcze bardziej mnie tym zdenerwowała.
- Jeśli już go nie lubisz, to powiedz mu to odpowiednio!
- Przestań prawić mi kazania! Sama nawet nie wiesz, co czujesz do Ren’a, więc jakim prawem mnie pouczasz? Nawet nie wiesz, co ja czuję. – Miała rację. Nie mam prawda mieszać się do jej życia. Nie obchodzi mnie, z kim się umawia, ale przez jej egoizm Alex ma cierpieć? To niesprawiedliwe! Wiem, że i tak któryś z nich będzie musiał od niej odejść, ale jeżeli ma to być Alex to Lily powinna mu to powiedzieć osobiście bez żadnych nieporozumień, a dopiero później umawiać się z innym.
- Dobrze – powiedziałam – ale obiecaj mi, że Alex nie będzie cierpiał przez twój cholerny egoizm.
Odeszłam.
Miałam ochotę się komuś wygadać. Chciałam wyrzucić z siebie to wszystko. Chciałam, żeby ktoś mnie wysłuchał i, jeżeli jest w stanie, pomógł mi.
Moja pierwsza myśl to mama. Szybko jednak odpędziłam ją. Przecież nie mogę jej teraz dokładać moich problemów. Ma wystarczająco dużo swoich. Pomyślałam również o Rose, ale nie chciałabym jej psuć wakacji. Zostaje mi tylko Ren.
W jakiś sposób, cieszę się z tego.


Post został pochwalony 0 razy
Nie 14:50, 04 Mar 2012 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna » Opowiadania, wiersze, teksty piosenek itp Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin